ków, jeżeli się pana uwolni od tego wszystkiego? Biorę rzecz na siebie; płaci pan dopiero po skończeniu interesu...
— Zna pani osoby o które chodzi?
— Nie, drogi panie, czekam pańskich objaśnień. Powiedziano nam: „Chodzi o starego dudka, który się dostał w ręce pewnej wdowy. Wdówka ma dwadzieścia dziewięć lat, i krzątała się tak dobrze, że ma czterdzieści tysięcy franków renty, wydartych dwom ojcom rodziny. W tej chwili gotuje się połknąć ośmdziesiąt tysięcy franków renty wychodząc za sześćdziesięcioletniego piernika; rujnuje całą uczciwą rodzinę i da całą tę olbrzymią fortunę dziecku jakiego kochanka, pozbywszy się prędko starego męża...“ Oto rzecz.
— Zupełnie ściśle ujęta! rzekł Wiktor. Teść mój, p. Crevel...
— Ex-właściciel perfumerji, mer; mieszkam w jego okręgu pod nazwiskiem pani Nourisson.
— Druga osoba, to pani Marneffe.
— Nie znam jej, rzekła pani de Saint-Estère; ale za trzy dni będę wiedziała ile ma koszul.
— Czy może pani przeszkodzić małżeństwu?... spytał adwokat.
— Jak daleko zaszło?
— Do drugich zapowiedzi.
— Trzebaby porwać tę kobietę. Dziś niedziela, mamy tylko trzy dni, bo pobiorą się we środę, to niemożliwe! Ale można ją sprzątnąć...
Wiktor Hulot aż skoczył, tak jakby uczynił każdy uczciwy człowiek, słysząc te słowa wymówione z najzimniejszą krwią.
Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/198
Ta strona została skorygowana.