Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/199

Ta strona została skorygowana.

— Zabić!... rzekł. Jakżebyś pani tego dokonała?
— Będzie już czterdzieści lat, drogi panie, jak zastępujemy Los, odparła z piekielną dumą, i robimy w Paryżu co chcemy. Niejedna rodzina, i to z pomiędzy najwyższych, zwierzyła mi swoje tajemnice! Skojarzyłam, zerwałam niejedno małżeństwo, przedarłam niejeden testament, ocaliłam honor niejednemu człowiekowi! Zamknęłam tu, rzekła stukając się w głowę, całą trzódkę tajemnic, które mi dały trzydzieści sześć tysięcy renty; pan będziesz jednem z moich jagniątek, i tyle. Czy taka kobieta jak ja byłaby tem czem jest, gdyby opowiadała o swoich sposobach? Działam! Wszystko co się stanie, drogi panie, będzie dziełem przypadku, i pan nie potrzebujesz mieć najlżejszych wyrzutów. Będziesz pan jak człowiek uleczony przez znachorkę: po miesiącu przeświadczony jest, że to natura sprawiła wszystko.
Wiktora oblał zimny pot. Widok kata mniejby go wstrząsnął niż ta nadziana sentencjami i pretensjami powinowata galer; patrząc na jej buraczkową suknię, miał wrażenie, że widzi ją we krwi.
— Pani, nie mogę przyjąć pomocy jej energii i doświadczenia, jeżeli pomyślny rezultat ma kosztować kogoś życie i jeżeli jest połączony z najlżejszym występkiem.
— Et, dziecko z pana! odparła pani de Saint-Estève. Chcesz pan zostać uczciwym we własnych oczach, pragnąc równocześnie upadku swego wroga.
Wiktor zaprzeczył gestem.
— Tak, ciągnęła, chcesz pan, aby ta pani Marneffe wypuściła zdobycz którą ma w paszczy. Jakże pan spra-