Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/20

Ta strona została skorygowana.

na sofie, z uczuciem błogości zarazem fizycznej i duchowej, które uwieńczyła jeszcze pani Marneffe, przysiadając się koło niego, lekka, pachnąca, piękna jak pokusa. Pochyliła się ku Wacławowi, musnęła niemal ustami jego ucho, aby mu szepnąć:
— Dziś wieczór niepodobna nam mówić o interesach, chyba że pan zechce zostać ostatni. We troje, pan, Bietka i ja, ułożymy wszystko po myśli pańskiej...
— Ach, pani jest aniołem! rzekł Wacław również szeptem. Zrobiłem kapitalne głupstwo żem nie słuchał Elżbiety.
— Cóż ona panu mówiła?
— Twierdziła tam, przy ulicy Doyenné, że mnie pani kocha!...
Pani Marneffe spojrzała na Wacława, zmięszała się niby, i wstała nagle. Kobieta, o ile jest młoda i ładna, nigdy bezkarnie nie zbudzi w mężczyźnie myśli o natychmiastowem zwycięstwie. Ten gest cnotliwej kobiety, tłumiący miłość skrywaną na dnie serca, był stokroć wymowniejszy niż najnamiętniejsze wyznanie.
Toteż żądza zbudziła się w Wacławie tak silnie, że zaczął tem skwapliwiej nadskakiwać Walerji. Kobieta na widoku tem samem staje się upragnioną: stąd pochodzi straszliwa potęga aktorek. Pani Marneffe, wiedząc że jest przedmiotem uwagi, zachowywała się jak oklaskiwana aktorka. Była urocza, odniosła zupełny tryumf.
— Nie dziwią mnie już szaleństwa mego teścia, rzekł Wacław do Elżbiety.
— Jeżeli tak będziesz mówił, Wacławie, odparła kuzynka, całe życie będę żałowała mego pośrednictwa w tej