Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/206

Ta strona została skorygowana.

rec, nieprawdaż? Pisz do mnie tylko przez posłańców i zawsze bierz ich skądinąd.
— Tak, tak. Och, bardzo jestem szczęśliwy! rzekł baron, którego twarz zajaśniała radością przyszłego i zupełnie nowego szczęścia.
— Nie znajdą go tutaj, powiedziała sobie Bietka, która, wysiadłszy z dorożki na bulwarze Beaumarchais, wróciła do domu omnibusem.
Nazajutrz oznajmiono Crevela, w chwili gdy cała rodzina zebrała się w salonie po śniadaniu. Celestyna rzuciła się ojcu na szyję, tak jakby go wczoraj widziała, mimo że była to od dwóch lat pierwsza jego wizyta.
— Dzieńdobry, ojcze! rzekł Wiktor, podając mu rękę.
— Dzieńdobry, dzieci! rzekł z ważną miną Crevel. — Pani baronowo, ścielę się do pani stópek. Boże, jak te dzieci rosną! Wypędzają nas ze świata! mówią nam: „Dziadziu, mnie się należy miejsce!“ — Pani hrabino, jest pani zawsze czarująca! dodał spoglądając na Hortensję. — A, oto i deser: kuzynka Bietka, cnotliwa dziewica. Ależ wy tu doskonale jesteście pomieszczeni... rzekł rozdzieliwszy wkrąg te zdania, i podkreślając je rubasznym śmiechem, który z wysiłkiem wstrząsał purpurową masą szerokiej twarzy.
I spojrzał lekceważąco po salonie córki.
— Moja droga Celestynko, dam ci całe moje urządzenie z ulicy des Saussayes, doskonale się tu nada. Twój salon wymaga aby go trochę odświeżyć... A, jest ten mały urwis Wacio! No i cóż, moje wnuczęta, jesteście grzeczne? W życiu potrzebny jest statek.