Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/212

Ta strona została skorygowana.

poezji wywołało na usta artysty żal, któremu dał wyraz, mówiąc z odcieniem goryczy:
— Ach! co za nieszczęście, że ja mam już żonę, rzekł; gdybym był zaczekał, jak mi radziła Bietka, mógłbym się dziś ożenić z tobą.
— Trzeba być Polakiem, aby oddaną kochankę chcieć zmienić na żonę! wykrzyknęła Walerja. Miłość zamieniać na obowiązek! rozkosz na nudę!
— Wiem jakaś ty kapryśna! odparł Steinbock. Czyż nie słyszałem, jak rozmawiałaś z Bietką o baronie Montez, owym Brazylijczyku...?
— Czy chcesz go zgładzić?
— To byłby, odparł ex-rzeźbiarz, jedyny sposób abyś go przestała widywać.
— Dowiedz się, mój jedyny, odparła Walerja, że ja go hodowałam sobie na męża, bo tobie mówię wszystko!... Obietnica, jaką dałam temu Brazylijczykowi... (Och, na długo zanim cię poznałam, dodała widząc gest Wacława.) Otóż ta obietnica, z której on uczynił sobie broń aby mnie dręczyć, zmusza mnie do wzięcia ślubu niemal w sekrecie; gdyby się dowiedział że wychodzę za Crevela, byłby zdolny... zabić mnie!...
— Och, co do tego!... rzekł Steinbock z pogardliwym gestem, mającym oznaczać że to niebezpieczeństwo powinno być drobnostką dla kobiety kochanej przez Polaka.
Zaznaczam, iż, co się tyczy odwagi, niema u Polaków ani cienia przechwałki, tak dalece są oni naprawdę i istotnie odważni.
— A ten głupiec Crevel chce wyprawiać wesele i z racji naszego ślubu dać upust swoim upodobaniom