Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/218

Ta strona została skorygowana.

Bietkę ogarnęła żądza pokonania dumnej postawy rodziny Hulot.
— Zdaje się, że ma jakąś broń przeciwko wam!... odparła. Nie wiem jeszcze o co chodzi, ale dowiem się... Mówiła coś niejasno o jakiejś historji z dwustoma tysiącami franków, odnoszącej się do Adeliny.
Baronowa Hulot osunęła się na sofę na której siedziała; porwały ją straszliwe konwulsje.
— Idźcie tam, moje dzieci!... krzyknęła. Przyjmcie tę kobietę! P. Crevel jest człowiekiem nikczemnym! zasługuje na najsroższe kary... Bądźcie posłuszni tej kobiecie!... Och! to potwór! Ona wie wszystko!
Po tych słowach zmięszanych z łzami i przerywanych szlochem, pani Hulot znalazła siłę aby się udać do siebie, wsparta na ramieniu córki oraz Celestyny.
— Co to wszystko ma znaczyć? wykrzyknęła Bietka, zostawszy sama z Wiktorem.
Adwokat, jak wryty w ziemię, pogrążony w zdumieniu łatwem do pojęcia, nie słyszał Bietki.
— Co tobie, Wiktorze?
— Jestem przerażony! rzekł adwokat, którego twarz przybrała groźny wyraz. Biada temu, kto tknie moją matkę, wówczas nie będę już miał skrupułów! Gdybym mógł, zgniótłbym tę kobietę, tak jak się zgniata żmiję... Ha! ona się porywa na życie i cześć mojej matki!...
— Powiedziała, nie powtarzaj tego, drogi Wiktorze, powiedziała, że pogrąży was jeszcze głębiej niż ojca... Ostro skrzyczała Crevela za to, że wam nie zamknął ust tajemnicą, która zdaje się tak przerażać Adelinę.
Posłano po lekarza, bo stan baronowej pogorszył się.