Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/232

Ta strona została skorygowana.

— To jego wystąpienie nie było parlamentarne, ale wspaniałe!... zauważył Vauvinet.
— Ależ, mój drogi kliencie, polecono mi ciebie, jestem twoim bankierem, naiwność twoja zaszkodzi mi, rzekł du Tillet.
— Ha! niechże mi pan powie, pan który jesteś człowiekiem serjo... spytał Brazylijczyk du Tilleta.
— Dziękuję za nas wszystkich, rzekł Bixiou z ukłonem.
— Niech mi pan powie coś pewnego?... dodał Montez, nie zwracając uwagi na wykrzyknik artysty.
— A ba! odparł du Tillet, mam zaszczyt ci powiedzieć, że jestem zaproszony na ślub Crevela.
— A! Combabus staje w obronie pani Marneffe! rzekła Józefa, która wstała uroczyście.
Zbliżyła się z tragiczną miną do Monteza, poklepała go przyjaźnie po twarzy, popatrzała nań chwilę z wyrazem komicznego podziwu i potrząsnęła głową.
— Hulot jest pierwszym przykładem miłości do ostatka, oto drugi przykład, wykrzyknęła; ale ten się nie liczy, przybywa z pod zwrotnika!
W chwili gdy Józefa klepała lekko Brazylijczyka po twarzy, Montez osunął się na krzesło, z oczyma wlepionemi w du Tilleta:
— Jeżeli jestem igraszką waszych paryskich konceptów, rzekł, jeżeli chcieliście wydrzeć mi moją tajemnicę...
I objął cały stół płomiennym spojrzeniem, w którem zamigotało palące słońce Brazylji.
— Przez litość, powiedzcie mi, mówił błagalnym,