Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/247

Ta strona została skorygowana.

piękne! — gdybym miała resztkę przywiązania do człowieka tak nikczemnego, dałabym mu wyjaśnienia zdolne podwoić jego miłość!... Ale zostawiam pana ze wszystkiemi pańskiemi wątpliwościami, które się obrócą w wyrzuty. Wacławie, suknię.
Wzięła suknię, włożyła ją, przejrzała się w lustrze, i kończyła spokojnie się ubierać nie patrząc na Brazylijczyka, zupełnie tak jakby była sama.
— Wacławie, jesteś gotów? Idź przodem.
Z pod oka śledziła w lustrze fizjognomię Monteza; bladość jego była dla niej oznaką owej słabości która wydaje tych silnych ludzi na łup uroków kobiety. Ujęła go za rękę, przysuwając się doń dość blisko, aby mógł odetchnąć tym niebezpiecznym zapachem miłości który upija kochanków; czując że drży, popatrzała nań z wyrzutem:
— Pozwalam ci opowiedzieć swoją wyprawę panu Crevel; nie uwierzy panu nigdy, toteż mam prawo go zaślubić; będzie moim mężem pojutrze... i uczynię go bardzo szczęśliwym!... Żegnaj! staraj się mnie zapomnieć...
— Och! Walerjo, wykrzyknął Henryk Montez ściskając ją namiętnie, to niemożliwe!... Jedź ze mną do Brazyliji!
Walerja spojrzała na barona i odnalazła swego niewolnika.
— Och! gdybyś ty mnie zawsze kochał, Henryku! za dwa lata byłabym twoją żoną; ale ty w tej chwili wyglądasz podejrzanie.
— Przysięgam ci, że mnie spojono, że fałszywi przy-