szwagra który wrócił pod dach rodzinny, nie doznając żadnych przykrości ze strony macochy, i widząc że zdrowie matki poprawia się z każdym dniem, oddał się cały sprawom politycznym i sądowym, unoszony wartkim nurtem życia paryskiego, w którym godziny liczą się za dni. Powierzono mu w Izbie referat, tak iż, pod koniec sesji, zamierzał spędzić całą noc przy pracy. Wróciwszy do domu koło dziewiątej, czekał aż lokaj wniesie świeczniki opatrzone abażurem i myślał o ojcu. Wyrzucał sobie, że zostawia śpiewaczce trudy tych poszukiwań, i postanawiał sobie zajść nazajutrz do pana Chapuzot, kiedy nagle, za oknem, w mroku, ujrzał wspaniałą głowę starca, o żółtej czaszce okolonej siwem włosem.
— Każ, drogi panie, aby dopuszczono do ciebie biednego pustelnika przybyłego z pustyni i zbierającego jałmużnę na odbudowę świątobliwego przytułku.
Wizja ta, która przemawiała żywym głosem i przypomniała nagle adwokatowi proroctwo straszliwej Nourisson, przejęła go dreszczem.
— Wprowadź tego starca, rzekł do lokaja.
— Zapowietrzy panu gabinet, odparł lokaj; ma na sobie ciemny habit, którego nie zmieniał od czasu jak opuścił Syrję, i wcale nie ma koszuli...
— Wprowadź tego starca, powtórzył adwokat.
Starzec wszedł. Wiktor przyjrzał się nieufnym wzrokiem rzekomemu pielgrzymowi i ujrzał wspaniały egzemplarz jednego z owych neapolitańskich mnichów, których suknie mają tyle powinowactwa z łachami lazaronów. Sandały ich są łachmanami skóry, jak i sam mnich jest łachmanem człowieka. Postać ta była tak
Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/252
Ta strona została skorygowana.