jesteśmy bezsilni; w Indjach bowiem jest ona uleczalna... chorobę, która srożyła się w średnich wiekach. Piękna to walka, mocowanie się lekarza z takim wrogiem. Od dziesięciu dni wciąż myślę o moich chorych, bo jest ich dwoje, żona i mąż! Czy to nie są państwa krewni, bo pani jest córką pana Crevel? rzekł zwracając się do Celestyny.
— Jakto! pański chory to byłby mój ojciec?... rzekła Celestyna. Czy przy ulicy Barbet-de-Jouy?
— Tak, właśnie, odparł Bianchon.
— I choroba jest śmiertelna? powtórzył Wiktor przerażony.
— Śpieszę do ojca! wykrzyknęła Celestyna zrywając się.
— Zabraniam stanowczo, odparł spokojnie Bianchon. To choroba zaraźliwa.
— Wszak pan tam chodzi, odparła młoda kobieta. Czy pan sądzi, że obowiązki córki nie są wyższe od obowiązków lekarza?
— Pani, lekarz wie jak się ubezpieczyć od zarazy; odruch zaś pani serca jest mi dowodem, że nie umiałaby pani zachować mojej przezorności.
Celestyna wstała, udała się do siebie i ubrała się do wyjścia.
— Panie doktorze, rzekł Wiktor do Bianchona, czy pan ma nadzieję ocalić państwa Crevel?
— Mam nadzieję, ale bez wiary, odparł Bianchon. Nie umiem sobie wytłómaczyć tego faktu... Choroba ta właściwą jest murzynom i plemionom amerykańskim, których system skórny różni się bardzo od naszego.
Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/256
Ta strona została skorygowana.