Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/45

Ta strona została skorygowana.

— Co mówisz o projekcie przesłania tego listu do pracowni w chwili gdy nasza droga Hortensja będzie tam sama? spytała Walerja Bietki. Wczoraj wieczór dowiedziałam się przez Stidmanna, że Wacław ma wstąpić po niego o jedenastej dla jakiejś sprawy do Chanora; tak więc to cielę Hortensja będzie sama.
— Po takim figlu, odparła Bietka, nie będę mogła zostać dłużej jawnie twoją przyjaciółką, będę musiała zerwać z tobą, udawać że nie bywam u ciebie, ani nawet nie rozmawiam z tobą.
— Oczywiście! rzekła Walerja; ale...
— Och, bądź spokojna, przerwała Elżbieta. Spotkamy się, gdy będę panią marszałkową; oni chcą tego teraz wszyscy, jeden baron nie zna tego projektu, ale ty go namówisz.
— Ale, odparła Walerja, możliwe jest że ja niedługo popsztykam się z baronem.
— Olivierowa jest jedyna do tego, aby, niby to niezręcznie, wydać ten list w ręce Hortensji; trzeba ją posłać najpierw do nich do domu, nim pójdzie do pracowni.
W dziesięć minut po wydaniu nieszczęsnego listu przyszedł baron Hulot. Ruchem kotki, pani Marneffe rzuciła się na szyję starcowi.
— Hektorze, jesteś ojcem! szepnęła mu do ucha. Oto co znaczy pokłócić się i pogodzić.
Widząc pewne zdumienie, którego baron nie umiał pokryć dość szybko, Walerja przybrała wyraz chłodu, który doprowadził barona do rozpaczy. Kazała sobie wydzierać, jeden po drugim, najbardziej przekonywujące dowody. Skoro przeświadczenie, które próżność wiodła