Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/46

Ta strona została skorygowana.

łagodnie za rękę, usadowiło się w mózgu starca, Walerja zaczęła mu opowiadać o wściekłości męża.
— Tak, moja stara wiaro, rzekła, trudno ci będzie nie zamianować teraz twego odpowiedzialnego wydawcy naczelnikiem biura i oficerem Legii honorowej. Zrujnowałeś tego człowieka; on ubóstwia swego Stasia, potworka który wdał się w niego i którego nie mogę znosić. Chyba że wolisz zapewnić rentę tysiąca dwustu franków Stasiowi, rozumie się jako kapitał, z procentem na moje imię.
— Ależ, jeżeli mam zapewnić rentę, to wolę aby to było na imię mego syna a nie potworka! rzekł baron.
To niebaczne zdanie, w którem słowo mój syn rozlało się niby wezbrana rzeka, przekształciło się, po godzinie rozmowy, w formalną obietnicę zapewnienia tysiąca dwustu franków renty dziecku które ma przyjść na świat. Następnie obietnica ta stała się w ustach i na twarzy Walerji tem, czem bębenek w rękach dziecka, miała na niem bębnić trzy tygodnie.
W chwili gdy baron Hulot, szczęśliwy jak młody żonkoś który oczekuje infanta, opuszczał dom pani Marneffe, stara Olivierowa dała sobie wydrzeć Hortensji list, który miała oddać samemu panu hrabiemu do rąk. Młoda kobieta zapłaciła za ten list dwadzieścia franków. Samobójca płaci za swoje opium, za pistolet, węgiel. Hortensja przeczytała list, odczytała go jeszcze raz; widziała jedynie ten kawałek papieru pokreślony czarnemi liniami; w całej naturze istniał tylko ten kawałek papieru, wszystko było czarne dokoła niej. Blask pożaru, który pochłaniał budowlę jej szczęścia, oświecał ten papier,