Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/60

Ta strona została skorygowana.

Tak modliła się baronowa za swego Hektora. Na ten widok, tak różny od tego który właśnie opuścił, słysząc to zdanie podyktowane wypadkami dnia, baron rozczulony westchnął. Adelina odwróciła się z twarzą zalaną łzami. Tak mocno wierzyła że to jej modły zostały wysłuchane, że skoczyła i chwyciła swego Hektora z całą siłą tryumfującej miłości. Adelina wyzbyła się doszczętnie kobiecości, boleść zgasiła w niej nawet wspomnienia. Było w niej już tylko macierzyństwo, honor rodziny i najczystsze przywiązanie chrześcijańskiej matki do zbłąkanego męża, owa święta tkliwość, która wszystko przetrwa w sercu kobiety. Wszystko to wyrażało się w jej geście.
— Hektorze! rzekła wreszcie, czy wracasz do nas? Czyżby Bóg zlitował się nad naszą rodziną?
— Droga Adelino! odpowiedział baron wchodząc i sadzając żonę na fotelu, jesteś najświętszą istotą jaką znam i oddawna nie czuję się już godnym ciebie.
— Nie wieleby ci potrzeba, drogi mój, rzekła trzymając rękę Hulota i drżąc tak silnie, jakgdyby ją opanowała drżączka nerwowa, bardzo niewieleby ci trzeba aby odbudować ład...
Nie śmiała mówić dalej, czuła że każde słowo byłoby naganą, nie chciała mącić szczęścia którego strumień wnikał w jej duszę.
— Przychodzę tu z przyczyny Hortensji, rzekł Hulot. Ta dziewczyna może nam narobić więcej przykrości swoją nierozwagą, niż nam ich narobiła moja niedorzeczna namiętność do Walerji. Ale pomówimy o tem jutro rano. Hortensja śpi, mówiła mi Marja, zostawmy ją w spokoju.