— Tak, rzekła pani Hulot, którą nagle ogarnął głęboki smutek.
Zrozumiała, że baron wraca do domu wiedziony nietyle chęcią ujrzenia rodziny, ile jakąś uboczną myślą.
— Zostawmy ją w spokoju jeszcze i jutro, biedne dziecko jest w bardzo smutnym stanie, płakała przez cały dzień, rzekła baronowa.
Nazajutrz, o dziewiątej rano, baron oczekując córki którą polecił zawołać, przechadzał się po olbrzymim niezamieszkałym salonie, szukając argumentów któremiby mógł pokonać upór najtrudniejszy do pokonania, upór młodej kobiety zranionej i nieubłaganej, tak jak bywa nieubałagana nieskazitelna młodość, nieznająca jeszcze upokarzających kompromisów życia, ponieważ nie zna jego interesów i namiętności.
— Jestem, ojczulku, rzekła drżącym głosem Hortensja, której twarz przybladła od cierpienia.
Hulot, który siedział na krześle, wziął córkę wpół, i siłą posadził ją sobie na kolanach.
— I cóż, dziecino, rzekł całując ją w czoło, posprzeczaliśmy się w domu i popełniliśmy szaleństwo?... Tak nie robi panienka dobrze wychowana. Moja mała Hortensja nie powinna była sama puszczać się na tak stanowczy krok, opuszczać dom, męża, nie poradziwszy się rodziców. Gdyby droga dziecina przyszła się poradzić swojej najlepszej, kochanej matki, nie byłaby mi sprawiła tego ciężkiego zmartwienia!... Ty nie znasz świata, jest bardzo niegodziwy. Ludzie gotowi powiedzieć, że to mąż odesłał cię do rodziców. Dzieci wychowane, tak jak ty, na łonie matki, są dłużej dziećmi od innych, nie znają
Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/61
Ta strona została skorygowana.