Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/64

Ta strona została skorygowana.

czyźni też są tacy?... Daję ci moje życie, ale niech nie umieram w hańbie!... Jego wina?... lekka!... Mieć dziecko z tą kobietą?
— Dziecko? rzekł Hulot cofając się o dwa kroki. Ech! to chyba jakieś żarty.
W tej chwili weszli Wiktor i Bietka i stanęli w osłupieniu na ten widok. Córka leżała u stóp ojca. Baronowa, niema, szarpana naprzemian uczuciami matki i żony, miała twarz zmienioną i zalaną łzami.
— Elżbieto, rzekł baron chwytając starą pannę za rękę i pokazując jej Hortensję, pomożesz mi. Biednej Hortensji w głowie się mięsza, uroiło się jej, że pani Marneffe kocha się w Wacławie, podczas gdy Walerja chciała poprostu mieć rzeźbę jego roboty.
Dalila! wykrzyknęła młoda kobieta, jedyna rzecz jaką zrobił w mgnieniu oka od dnia naszego ślubu. Ten pan nie mógł pracować dla mnie, dla swego syna, a dla tej łajdaczki pracował z takim zapałem... Och! dobij mnie, ojcze, bo każde twoje słowo jest ciosem sztyletu.
Elżbieta zwróciła się w stronę baronowej i Wiktora, wzruszając miłosiernie ramionami i wskazując barona, który nie mógł jej widzieć.
— Słuchaj, kuzynie, rzekła Elżbieta, ja nie wiedziałam co to jest pani Marneffe, kiedy mnie prosiłeś abym zamieszkała o piętro wyżej i zajęła się jej gospodarstwem; ale przez trzy lata można się wiele nauczyć. Ta kobieta, to ulicznica! i to ulicznica, którą co do zepsucia można porównać jedynie z jej ohydnym mężulkiem. Ty jesteś ofiarą, dojną krową tych ludzi, zaprowadzą cię