Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/67

Ta strona została skorygowana.

parlamentarną w tych wodnistych zdaniach, zapomocą których uśmierza się wzburzenie zyskując na czasie.
— Dalecy jesteśmy od tego aby być twymi wrogami, rzekł Wiktor; poróżniłem się z moim teściem, p. Crevel, za to że wykupiłem za sześćdziesiąt tysięcy weksli od Vauvineta, a to pewna, że te pieniądze znajdują się w rękach pani Marneffe. Och! nie potępiam cię, ojcze, dodał widząc gest barona; ale chcę tylko połączyć mój głos z głosem kuzynki Elżbiety, i zwrócić twoją uwagę, że, jeżeli moje oddanie jest ślepe i bezgraniczne, na nieszczęście, mój dobry ojcze, nasze środki pieniężne są ograniczone.
— Pieniądze! rzekł padając na krzesło impetyczny starzec zmiażdżony tym wywodem. I to mój syn!... Dostaniesz z powrotem swoje pieniądze, rzekł wstając.
I ruszył ku drzwiom.
— Hektorze!
Na ten krzyk baron odwrócił się; twarz jego była zalana łzami. Żona chwyciła go w objęcia z siłą rozpaczy.
— Nie odchodź tak... Nie opuszczaj nas w gniewie. Wszak ja ci nic nie powiedziałam!...
Na ten wzniosły krzyk, dzieci rzuciły się do kolan ojca.
— Kochamy cię wszyscy, rzekła Hortensja.
Elżbieta, nieruchoma jak posąg, spoglądała na tę grupę z dumnym uśmiechem na wargach. W tej chwili rozległ się w przedpokoju głos marszałka Hulot. Rodzina zrozumiała potrzebę tajemnicy i scena zmieniła natychmiast swój charakter. Rodzeństwo podniosło się, każdy starał się ukryć wzruszenie.