Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/73

Ta strona została skorygowana.

na świat za kilka miesięcy... nie chcę cię już nic kosztować. Zresztą mój majątek będzie zawsze twoim.
„Och, gdybyś ty mnie kochał tak jak ja ciebie, mój Hektorze, wziąłbyś dymisję, zostawilibyśmy nasze rodziny, nasze kłopoty, nasze otoczenie kryjące w sobie tyle nienawiści, i osiedlilibyśmy się, wraz z Bietką, w jakiej ładnej okolicy, w Bretanii, gdziebyś zechciał. Tam nie widywalibyśmy nikogo i żylibyśmy szczęśliwi, zdala od tego całego światka. Twoja emerytura i to trochę co ja mam wystarczyłoby. Robisz się zazdrosny: otóż tam, twoja Walerja żyłaby tylko dla swego Hektora, nie potrzebowałbyś nigdy krzyczeć na nią tak jak kiedyś. Nigdy nie będę miała innego dziecka prócz tego naszego maleństwa; możesz być tego pewien, mój drogi stary wiarusie. Nie, nie możesz sobie wyobrazić mojej wściekłości, bo trzeba wiedzieć jak on mnie potraktował, co za grubijaństwa wypluł na twoją Walerję! te słowa zbrukałyby papier. Kobieta taka jak ja, córka marszałka Montcornet, w życiu nie powinna była usłyszeć czegoś podobnego. Och! byłabym pragnęła abyś tam był, aby go ukarać widokiem szalonej namiętności która mnie rwała ku tobie. Mój ojciec byłby rozsiekał tego nędznika; ja, mogę tylko to co może kobieta: kochać cię do szału! Toteż, kochanie moje, w tym rozpaczliwym stanie w jakim się znajduję, niepodobna mi wyrzec się widzenia ciebie. Tak, chcę cię widywać pokryjomu, codziennie! Takie my już jesteśmy, my kobiety: podzielam twoje oburzenie. Błagam cię, jeżeli mnie kochasz, nie rób go naczelnikiem, niech zdechnie jako zastępca!... W tej chwili sama nie wiem co się ze mną dzieje, słyszę jeszcze jego zniewagi.