Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/93

Ta strona została skorygowana.

— Ano cóż, jestem w położeniu lisa chwyconego w potrzask. Byłeś książę zawsze dla mnie tak łaskaw, że raczysz mnie wydobyć z tego haniebnego kłopotu.
Hulot opowiedział jak mógł najweselej i najdowcipniej swoją przygodę.
— Czy chcesz, książę, rzekł kończąc, uśmiercić ze zgryzoty mego brata, którego tak kochasz, i wydać na hańbę jednego ze swych dyrektorów, Radcę Stanu? Ten Marneffe to nędzna figura, za jakie dwa, trzy lata poślemy go na pensję.
— Jak ty to mówisz, mój drogi: dwa, trzy lata!... zauważył marszałek.
— Ależ, książę, gwardja cesarska jest nieśmiertelna.
— Jestem obecnie jedynym marszałkiem z pierwszej promocji, rzekł minister. Słuchaj, Hektorze. Nie wiesz, do jakiego stopnia jestem ci oddany: zobaczysz. W dniu, w którym ja opuszczę ministerjum, opuścimy je razem. Niestety, nie jesteś posłem, mój chłopcze. Wielu czyha na twoje miejsce; bezemnie, jużby cię nie było. Tak, nieraz przyszło mi kruszyć kopje za ciebie... Zatem, spełnię twoje obie prośby; zbyt ciężkoby mi było, w twoim wieku i na twojem stanowisku, widzieć cię na ławie oskarżonych. Ale nadużywasz swojego kredytu! Jeżeli ta nominacja narobi hałasu, będą się nas czepiali. Ja sobie kpię z tego, ale dla ciebie to jeden cierń więcej pod stopami. Przy najbliższej sesji, wylecisz. Miejscem po tobie miga się przed oczyma pięciu czy sześciu wpływowych osobistości; jeżeliś ocalał, to tylko dzięki subtelności mego rozumowania. Wykazałem, że w dniu, w którym pójdziesz na pensję, a miejsce twoje dostanie