Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/103

Ta strona została przepisana.

dawać jeść człowiekowi który ma być na diecie? Chłopi są niepoprawni! dodał Benassis zwracając się do oficera. Kiedy chory nic nie jadł od jakiegoś czasu, myślą że już umiera, opychają go zupą lub winem. Ot, ta kobieta omal nie zabiła męża.
— Zabiła! kawalątkiem chleba umoczonem w winie!
— Rozumie się, moja kobieto. Dziwię się, że go jeszcze zastaję przy życiu po tem ździebełku, którem go pani uraczyła. Nie zapomnijcież robić dokładnie tak jak zaleciłem.
— Och, panoczku drogi, wolałabym sama umrzeć niż coś przepuścić.
— No, no, zobaczę. Jutro wieczorem przyjdę mu krew puścić.
— Chodźmy teraz pieszo brzegiem strumienia, rzekł Benassis do majora: do domu, gdzie się mam udać, niema wcale drogi dla koni. Synek tego chorego potrzyma nam konie. — Niech pan spojrzy trochę na naszą dolinę, czy to nie istny angielski park? Idziemy teraz do pewnego robotnika niepocieszonego po śmierci swego dziecka. Jego najstarszy, jeszcze młodziak, uparł się podczas ostatnich żniw pracować jak mężczyzna, biedne dziecko przeliczyło się z siłami, umarł z wycieńczenia z końcem jesieni. Pierwszy to raz spotykam się z tak silnie rozwiniętem uczuciem ojcowskiem. Zazwyczaj chłopi opłakują w swoich dzieciach stratę rzeczy użytecznych, stanowiących cząstkę ich majątku; żal ich proporcjonalny jest do wieku dziecka. Skoro dziecko dorośnie, staje się dla ojca kapitałem. Ale ten nieborak kochał naprawdę syna. — „Niema dla mnie pociechy po tej stracie!“ rzekł mi pewnego dnia, kiedy go ujrzałem na łące jak stał nieruchomo, zapominając o robocie, wsparty na kosie, trzymając w ręku osełkę, ale zapomniawszy o niej. Nie mówił mi już odtąd o swojej zgryzocie, ale zrobił się chmurny i cierpiący. Dziś znowu córeczka jego jest chora...
Tak gwarząc, Benassis przybył z gościem do domku położonego przy drodze wiodącej do garbami. Tam, pod wierzbą, ujrzeli człowieka blisko czterdziestoletniego, który stał jedząc kawał chleba z czosnkiem.