Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/106

Ta strona została przepisana.

dzo szeroko, a cztery lata temu ten człowiek nie posiadał nic; to jest, mylę się: miał długi. Ale wejdźmy.
— Mój chłopcze, rzekł lekarz do woźnicy, pani Vigneau musi być w domu?
— Jest w ogrodzie, proszę pana, widziałem ją przez parkan, zaraz powiem że pan przyszedł.
Genestas udał się za lekarzem, który go przeprowadził przez obszerny kawał gruntu zamknięty parkanem. W jednym kącie leżała kupa gliny do wyrobu dachówek, w drugim stos chrustu i drzewa do palenia w piecu. Nieco dalej, na boisku ogrodzonem płotem, robotnicy ociosywali kamienie lub przygotowywali glinę na cegły. Nawprost wejścia, pod wielkiemi wiązami, była fabryka dachówek, opodal suszarnia, w pobliżu której widać było piec i jego potężną paszczę. Równolegle do tych zabudowań, znajdował się dość nędzny budynek, który służył za dom mieszkalny; tam mieściły się również wozownie, stajnie, obory i śpichlerz. Drób i nierogacizna wędrowały po podwórzu. Czystość, jaka panowała w poszczególnych ubikacjach, oraz dobry ich stan świadczyły o czujności pana.
— Poprzednik tego Vigneau, rzekł Benassis, to był nicpon i próżniak, który lubił tylko pić. Wyszedł z robotnika, umiał palić w piecu i miesić cegły, to i wszystko: nie miał zresztą ani energji ani sprytu. O ile ktoś nie przyszedł doń po towar, towar leżał, psuł się i marniał. To też i on umierał z głodu. Żona jego, którą prawie rozumu pozbawił złem obchodzeniem, marniała w nędzy. To lenistwo, ta nieuleczalna tępota sprawiały mi taką przykrość, że unikałem przechodzenia tędy. Na szczęście ten człowiek i jego żona byli oboje starzy. Pewnego pięknego dnia, ceglarz został tknięty paraliżem, kazałem go natychmiast umieścić w przytułku w Grenobli. Właściciel cegielni zgodził się przyjąć ją bez sporu w takim stanie w jakim się znajdowała, a ja poszukałem nowych lokatorów, zdolnych wspomagać mnie w ulepszeniach, jakie zamierzałem wprowadzić we wszystkich gałęziach przemysłu w naszym