— Strzelono tam, rzekł Genestas wskazując lasek bukowy na górze. Tak, tam na górze, niech pan wierzy uchu starego żołnierza.
— Jedźmy tam szybko! wykrzyknął Benassis. I, kierując się prosto na lasek, popędził konia przez rowy i pola, jakgdyby chodziło o wyścig, tak mu zależało na tem, aby schwytać Strzelca na gorącym uczynku.
— Oho! ten człowiek ucieka! krzyknął Genestas, który zaledwie mógł nadążyć za lekarzem.
Benassis zawrócił konia. Niebawem człowiek, którego szukał, ukazał się na okrzesanej skale o sto stóp poniżej jedźców.
— Butifer, krzyknął Benassis widząc w jego ręku długą strzelbę; złaź! Butifer poznał lekarza i odpowiedział posłusznem i przyjacielskiem skinieniem głowy, które wyrażało zupełne poddanie.
— Pojmuję, rzekł Genestas, że człowiek powodowany strachem lub innem gwałtownem uczuciem mógł wdrapać się na ten cypel, ale jak on pocznie aby zejść stamtąd?
— O to się nie boję, odparł Benassis. Kozy mogłyby pozazdrościć temu hultajowi! Zobaczy pan.
Przywykły na wojnie sądzić jednym rzutem oka o wartości człowieka, major podziwiał osobliwą zręczność i wykwintną niemal swobodę ruchów Butifera, podczas gdy schodził po gzymsach ze skały, na której szczyt zuchwale się wdrapał. Smukłe i silne ciało strzelca naginało się z wdziękiem do każdej pozycji, jaką musiał przybierać w tej karkołomnej drodze. Stawiał nogę na spiczastej krawędzi spokojniej, niż gdyby to była posadzka, tak był pewny że zdoła się na niej utrzymać. Obracał długą fuzję, jakby to była laseczka. Butifer był to człowiek młody, średniego wzrostu, ale szczupły i zwinny: skoro się znalazł bliżej, męska jego uroda uderzyła majora. Należał najwidoczniej do tej klasy przemytników, którzy uprawiają swoje rzemiosło bez gwałtu i, dla oszukania prawa, posługują się jedynie wytrwałością i spry-
Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/129
Ta strona została przepisana.