Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/133

Ta strona została przepisana.

z jakąś siłą. Kiedy nie naraża życia, walczy ze społeczeństwem, pomaga przemytnikom. Ten zuch przepływa Rodan sam na małej łódeczce, aby zawieść trzewiki do Sabaudji; chroni się ze swym ładunkiem na niedostępny cypel, gdzie może wytrwać dwa dni, żywiąc się skórkami chleba. Słowem on lubi niebezpieczeństwo, jak inny lubi spać. Zasmakowawszy w rozkoszy jaką dają silne wzruszenia, znalazł się poza nawiasem zwyczajnego życia. Ja nie chcę, aby, osuwając się po nieznacznem zboczu złej drogi, taki człowiek stał się zbrodniarzem i zginął na rusztowaniu. Ale spójrz, kapitanie, jak się przedstawia nasze miasteczko!
Genestas ujrzał zdala wielki okrągły plac obsadzony drzewami. Na środku znajdowała się fontanna otoczona topolami. Plac był określony przez trzy szkarpy, na których wznosiły się trzy rzędy rozmaitych drzew: najpierw akacje, laury, a na szczycie młode wiązy.
— Oto pole, gdzie się odbywa nasz jarmark, rzekł Benassis. Dalej jest główna ulica, która się zaczyna dwoma pięknemi domami, o których panu mówiłem: sędziego pokoju i rejenta.
Wjechali w szeroką dość porządnie wybrukowaną ulicę, po której obu stronach znajdowała się setka nowych domów, przeważnie oddzielonych od siebie ogródkami. Ładna fasada kościoła zamykała ulicę, od której w bok szły dwie świeżo wytyczone przecznice, również liczące już po kilka domów. Ratusz stał na placu kościelnym naprzeciw plebanji. W miarę jak Benassis jechał, kobiety, dzieci i mężczyźni, którzy ukończyli robotę, stawali w drzwiach. Jedni zdejmowali czapki, drudzy mówili mu dzieńdobry, dzieci z krzykiem skakały koło konia, jakgdyby łagodność zwierzęcia była im znana równie dobrze jak dobroć jego pana. Była to cicha wesołość, która — podobna wszystkim głębokim uczuciom — miała swoją wstydliwość i zdolność udzielania się. Widząc sposób w jaki witano lekarza, Genestas pomyślał, że poprzedniego dnia Benassis zbyt skromnie odmalował mu przywiązanie którego zażywał u mieszkańców. Było to najpiękniejsze