Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/136

Ta strona została przepisana.

drzewa, któremu zawdzięczam ufność i życzliwość mieszkańców. On jest jednym z twórców drogi, którą pan podziwiał.
Nie potrzebuję, dodał Benassis wskazując proboszcza, wymieniać powołania tej przezacnej osoby. Ma pan przed sobą człowieka, którego nie można poznać a nie pokochać.
Twarz księdza pochłonęła uwagę wojskowego wyrazem piękności duchowej i nieprzepartego uroku. Na pierwszy rzut oka twarz księdza Janvier mogła się wydać brzydka, tak rysy jej były surowe i nieregularne. Jego drobny wzrost, chudość, cała postawa zdradzały niemoc fizyczną, ale fizjognomja jego, zawsze pogodna, wyrażała gęboki spokój chrześcijanina i siłę jaką daje czystość duszy. Oczy, w których zdawało się odbijać niebo, odsłaniały niewyczerpane ognisko miłosierdzia w jego sercu. Gesty, umiarkowane i naturalne, świadczyły o skromności; ruchy miały coś z wstydliwej prostoty młodej dziewczyny.
— Och, panie merze, rzekł kłaniając się i jakby chcąc się uchylić od pochwał lekarza. Dźwięk tego głosu do głębi poruszył majora. Te dwa nieznaczące słowa wymówione przez nieznajomego księdza pogrążyły go w religijnej niemal zadumie.
— Panowie, rzekła Agata wchodząc do salonu bez ceremonji i stając wsparta pod boki, zupa na stole.
Na zaproszenie lekarza, który zwracał się do każdego z osobna aby uniknąć ceremonij o pierwszeństwo, goście przeszli do jadalni i siedli do stołu, po wysłuchaniu benedicite, które proboszcz odmówił bez ostentacji półgłosem. Na stole rozpościerał się obrus z owego płótna w kwiaty, wynalezionego za Henryka IV przez braci Graindorge, zdatnych fabrykantów, którzy tym mocnym tkaninom nadali swoje nazwisko tak dobrze znane gospodyniom. Obrus ten lśnił białością i pachniał tymiankiem, który Agata kładła między bieliznę. Naczynie było z wybornie zachowanego białego fajansu z niebieską obwódką. Karafki miały ową staroświecką ośmiościenną formę, którą dziś spotyka się jedynie na prowincji.