le politycznem. Wytłumaczę mą myśl na przykładzie. Przypuśćmy, że Francja ma stu Parów; spowodują oni jedynie sto ran miłości własnej. Znieście Parostwo, a wszyscy bogacze staną się uprzywilejowani: miast stu, będziecie ich mieli dziesięć tysięcy i rozszerzycie ranę nierówności społecznych. W rzeczywistości, dla ludu, jedynym przywilejem jest prawo do życia bez pracy. W jego oczach, kto spożywa nie produkując, ten jest łupieżcą. Żąda pracy widzialnej; za nic liczy produkcję intelektualną, która zbogaca go najwięcej. Tak więc, mnożąc tarcia, rozszerza pan walkę na wszystkie punkty ciała społecznego, miast ją ograniczyć do ciasnego kręgu. Kiedy atak i opór są powszechne, ruina kraju staje się nieuchronna. Zawsze będzie mniej bogatych niż biednych; skoro zatem walka staje się matematyczna, zwycięstwo musi przypaść ostatnim.
„Historja dowodzi słuszności mej zasady. Republika rzymska zawdzięczała podbój świata stworzeniu Senatu. Senat utrzymywał w mocy ideę władzy. Ale skoro szlachta i nowi ludzie rozszerzyli działanie rządu rozszerzając patrycjat, sprawa publiczna była stracona. Mimo Sylli, i po Cezarze, Tyberjusz uczynił z niej Cesarstwo rzymskie, ustrój w którym władza, skupiona w ręku jednego, dała jeszcze kilka wieków temu wielkiemu mocarstwu. Nie było już cesarza w Rzymie, kiedy wieczne miasto padło pod ciosami barbarzyńców. Kiedy podbito naszą ziemię, Frankowie, którzy się nią podzielili, wynaleźli przywilej feudalny, aby ubezpieczyć swoje prywatne posiadłości. Stu czy tysiąc wodzów, którzy posiedli kraj, stworzyli swoje instytucje w tym celu, aby bronić praw nabytych podbojem. To też feudalizm trwał póty, póki przywilej był ograniczony. Ale kiedy ludzie z tego narodu[1] — prawdziwy przekład słowa szlachcic gentilshommes — z pięciuset rozmnożyli się do pięćdziesięciu tysięcy, wybuchła rewolucja. Władza ich, zanadto rozcieńczona, była bez nerwu i siły; znalazła się
- ↑ Hommes de cette nation.