Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/160

Ta strona została przepisana.

Rozumiecie, że Napoljon zobowiązał się chować sekret dla siebie samego. Oto, czemu wszyscy co byli blisko niego, nawet jego właśni przyjaciele, padali jak szyszki z drzewa: Duroc, Bessieres, Lannes, wszystko ludzie jak z żelaza których on odlewał na swoje potrzeby. Wreszcie najlepszy dowód, że on był dzieckiem bożem, stworzonem na to aby być ojcem żołnierza, to to, że nikt go nie widział porucznikiem ani kapitanem! A juści odrazu wodzem.
„Nie wyglądał na więcej niż na dwadzieścia trzy lat, kiedy był starym generałem po wzięciu Toulonu, gdzie odrazu pokazał tamtym, że nie rozumieją, jak trzeba się obchodzić z armatami. Spada nam tedy do armji włoskiej takie chudziutkie generalątko na dowódcę armji włoskiej, która nie miała chleba, naboi, butów, ubrania, ot, biedna armja jako ten robaczek.
— Moje dzieci, powieda nam, otośmy tu razem. Otóż, wbijcie to sobie w mózgownicę, że od dziś za dwa tygodnie wygracie wojnę, będziecie mieli wszyscy porządne płaszcze, kamasze, królewskie buty. Ale, moje dzieci, trzeba iść po to do Medjolanu, tam to wszystko czeka.
„I poszliśmy. Francuz, dotąd zmiażdżony, płaski jak pluskwa, dźwiga się. Było nas trzydzieści tysięcy bosiaków na ośmdziesiąt tysięcy Niemców, wszystko rosłych chłopów, dobrze opatrzonych: widzę ich jeszcze. Wówczas Napoljon, który był wtedy dopiero Bonapartem, tchnął nam jakiegoś ducha w piersi. I maszeruje się w dzień i maszeruje w nocy, i grzmoci się ich pod Montenotte i leci się ich prać pod Rivoli, Lodi, Arcole, Millesimo, i już się ich niepopuszcza. Żołnierz zasmakował w tem aby zwyciężać. Wówczas Napoljon osacza ci tych niemieckich generałów, którzy nie wiedzieli w jaki kąt się zaszyć aby być bezpiecznie, i maca ich pod żebro, i bierze im czasem na jeden raz po dziesięć tysięcy ludzi, których zagarnia półtora-tysiącem Francuzów, kręcąc nimi jak szewc skórą. Słowem, zabiera im armaty, żywność, pieniądze, amunicję, wszystko co mogło się przydać, pcha ci ich do wody, grzeje ich po górach, kąsa ich w powietrzu, zjada na lądzie, pa-