Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/179

Ta strona została przepisana.

bystro na wojskowego, starając się odgadnąć przyczynę: że jednak trudnoby mu było domyślić się prawdy, przypisał ten odruch jakiejś fizycznej dolegliwości i ciągnął dalej:
— Kapitanie, nienawidzę mówić o sobie. Już od wczoraj kilka razy zadałem sobie gwałt, wyjaśniając panu ulepszenia jakich dokonałem tutaj: ale tyczyło to gminy i jej mieszkańców, z których losami moje są nieodzownie splecione. Ale teraz, gdybym panu opowiedział swoją historję, toby znaczyło mówić jedynie o sobie, a moje życie nie jest interesujące.
— Gdyby nawet było jeszcze prostsze niż historja Grabarki, odparł Genestas, i tak chciałbym je poznać, aby się dowiedzieć, co za przejścia mogły rzucić w ten kąt człowieka takiego jak pan.
— Kapitanie, od dwunastu lat milczałem. Obecnie, kiedy, na krawędzi grobu, czekam chwili, która mnie weń wtrąci, wyznam panu szczerze, że to milczenie zaczynało mi ciążyć. Od dwunastu lat cierpię, nie zaznawszy pociechy jakiej przyjaźń użycza zbolałemu sercu. Prawda, moi biedni chorzy, moi wieśniacy dają mi przykład doskonałej rezygnacji, ale ja ich pojmuję i oni to czują; gdy tutaj nikt nie może osuszyć moich tajemnych łez, ani dać mi owego uścisku dłoni zacnego człowieka, tej najpiękniejszej nagrody której nie zbywa nikomu, nawet Gondrinowi.
Genestas wyciągnął żywo rękę do Benassisa, którego ten gest wzruszył silnie.
— Może Grabarka byłaby mnie pojęła anielsko, podjął zmienionym głosem, ale byłaby mnie może pokochała, a to byłoby nieszczęście. Wiesz, kapitanie, jedynie stary pobłażliwy żołnierz jak pan, albo też młody człowiek pełen złudzeń mogliby wysłuchać mojej spowiedzi; może ją zrozumieć jedynie człowiek który zna dobrze życie, albo też dziecko któremu jest ono jeszcze zupełnie obce. W braku księdza, dawni rycerze, umierający na polu bitwy, spowiadali się krzyżowi swego miecza, biorąc go za powiernika między sobą a Bogiem. Pan tedy, jeden z najtęższych mieczów Napoleona, pan, twardy i silny jak stal, może mnie pan zrozumie?