aby z niej wydobyć więcej niżby chciała powiedzieć; — każdy z tych drobiazgów był wielkiem wydarzeniem. W chwilach tej ekstazy, oczy, gest, głos, dawały duszy nieznane dowody miłości. Taką była moja mowa, jedyna na jaką pozwalała mi dziewiczo-chłodna skromność tej dzieweczki: bo obejście jej nie uległo zmianie, zawsze była ze mną tak jak siostra z bratem. Jedynie, w miarę jak moja miłość rosła, kontrast między memi a jej słowami, między memi a jej spojrzeniami, stał się bardziej uderzający; zrozumiałem w końcu, że to nieśmiałe milczenie było jedynym sposobem, w jaki ta młoda osoba mogła wyrazić swoje uczucia. Czyż nie była zawsze w salonie, kiedy ja przychodziłem? Czyż nie zostawała tam przez cały czas mojej oczekiwanej, przeczuwanej może wizyty? Czyż ta milcząca wierność nie zdradzała sekretu jej niewinnej duszy? Czyż wreszcie nie słuchała moich słów z przyjemnością, której nie umiała ukryć? Naiwność naszego zachowania i melancholja naszej miłości musiały w końcu zapewne zniecierpliwić rodziców, którzy, widząc że jestem niemal równie nieśmiały jak ich córka, nabrali o mnie korzystnego wyobrażenia i patrzeli na mnie jak na człowieka godnego ich szacunku. Oboje zwierzyli się z tem przed moim starym przyjacielem, wyrażając się o mnie najpochlebniej: stałem się niby ich przybranym synem, podziwiali zwłaszcza moje zasady moralne. Prawda, że w owej chwili odzyskałem niejako młodość. W tej religijnej i czystej atmosferze, trzydziestodwuletni mężczyzna stawał się z powrotem młodzieńcem pełnym wiary.
„Lato się kończyło, zatrudnienia jakieś zatrzymały, wbrew jej zwyczajowi, tę rodzinę w Paryżu: ale we wrześniu mieli wyjechać do majątku swego w Owernji. Ojciec zaprosił mnie, abym przyjechał spędzić dwa miesiące w starym zaniku zagrzebanym w górach kantalskich. Nie odpowiedziałem zrazu na to przyjacielskie zaproszenie. Wahanie moje wywołało najsłodszy, najrozkoszniejszy mimowolny gest, jakim skromna młoda panna może zdradzić
Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/204
Ta strona została przepisana.