Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/206

Ta strona została przepisana.

dziewcząt, których wyobraźnia wcześnie skaziła się obyczajami świata.
„W czasie podróży Ewelina widziała w naturze uroki, o których mówiła z podziwem. Kiedy nam się wydaje że nie mamy prawa wyrazić szczęścia płynącego z bliskości ukochanej istoty, przelewamy nadmiar uczuć na przedmioty zewnętrzne, upiększając je naszemi tajemnemi uczuciami. Poezja widoków które przesuwały się przed naszemi oczami, stała się dla nas dwojga zrozumiałym językiem, a zachwyty, jakiemi je darzyliśmy, zawierały dla naszych dusz tajemnice naszej miłości. Parę razy matka Eweliny wprawiła córkę w zakłopotanie, żartując z niej z kobiecą przenikliwością:
— Przejeżdżałaś ze dwadzieścia razy tą doliną, moje drogie dziecko, a nie pamiętam u ciebie takich zachwytów, rzekła po jakimś zbyt gorącym wykrzykniku Eweliny.
— Bo, mamo, nie byłam widać jeszcze w wieku, w którym się ocenia te piękności.
„Daruj mi, kapitanie, te szczegóły, dla ciebie tak mało zajmujące, ale ta prosta odpowiedź dała mi niewysłowioną radość, zaczerpniętą w równoczesnem spojrzeniu ukochanej.
„Tak więc, to wioska oświecona wschodem słońca, to jakaś ruina porośnięta bluszczem, którą oglądaliśmy razem, przyczyniały się do utrwalenia w naszych duszach, przez wspomnienie rzeczy materjalnych, owych słodkich wzruszeń, w których odbijała się cała nasza przyszłość.
„Przybyliśmy do rodzinnego zamku, gdzie spędziłem blisko sześć tygodni. Ten czas, drogi panie, to były jedyne chwile pełnego szczęścia, jakich mi niebo użyczyło. Poiłem się rozkoszami nieznanemi mieszkańcom miast. Piliśmy całe szczęście, jakiem jest dla kochanków mieszkać pod jednym dachem, jakgdyby już byli małżeństwem, błądzić razem po polach, znaleźć się czasami sam na sam, usiąść pod drzewem w jakiejś ładnej dolince, przyglądać się staremu młynowi, wydzierać sobie zwierzenia, wie pan, owe słod-