Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/212

Ta strona została przepisana.

napełniłaś moje serce goryczą, nie znajdzie się tam dla ciebie gorzkich myśli: źle zacząłbym swoje nowe dzieło, gdybym nie oczyścił duszy z wszelkiego złego fermentu. Żegnaj więc, ty, jedyne serce które kocham w świecie i z którego jestem wygnany. Nigdy żadne pożegnanie nie mieściło w sobie więcej uczucia i więcej tkliwości; czyż nie unosi ono z sobą duszy i życia, którego nikt niema mocy wskrzesić? Żegnaj; tobie pokój, mnie całe nieszczęście!“

Skoro Benassis skończył, obaj z majorem patrzyli na siebie chwilę, pogrążeni w smutnych myślach, którym wszakże nie dali wyrazu.
„Po wysłaniu tego ostatniego listu, którego bruljon, jak pan widzi, zachowałem i który dla mnie streszcza dziś wszystkie, mimo iż tak zwiędłe słodycze, podjął Benassis, popadłem w nieopisane przygnębienie. Nici, które mogą wiązać człowieka do życia, skupiły się w tej zbożnej, obecnie straconej nadziei. Trzeba było pożegnać się ze słodyczami dozwolonej miłości i skazać na śmierć szlachetne uczucia rozkwitłe w mem sercu. Ludzie szczerze religijni odtrącili ofiarę skruszonej duszy, która była spragniona piękna, dobra, cnoty. Panie, w pierwszej chwili miotały mną najszaleńsze postanowienia; ale widok mego syna zwalczył je na szczęście. Uczułem wówczas, że moje doń przywiązanie wzrosło o wszystkie klęski których był niewinną przyczyną i o które mogłem oskarżać tylko siebie. Stał się tedy całą mą pociechą. W trzydziestym czwartym roku życia, mogłem jeszcze mieć nadzieję, że stanę się chlubą i pożytkiem kraju; postanowiłem zostać sławnym, aby blaskiem sławy lub potęgi zmazać błąd, który plamił urodzenie mego syna. Ileż pięknych uczuć mu zawdzięczam; jak on mi pomógł żyć przez te lata, przez które zajmowałem się jego przyszłością! Dławię się, wykrzyknął Benassis. Po jedenastu latach nie mogę myśleć jeszcze o tym straszliwym roku... Straciłem to ukochane dziecko.