Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/226

Ta strona została przepisana.

i wielkie zapasy prochu, wściekle potrzebne cesarzowi; trzeba mu je było dostawić za wszelką cenę. Nasza obrona wprowadziła w błąd Moskali, którzy myśleli, że my mamy za plecami cały korpus. Niebawem jednak, wyprowadzeni z błędu przez swoich szpiegów, dowiedzieli się, że mają przed sobą tylko pułk kawalerji i piechoty. Wówczas, drogi panie, pod wieczór zrobili atak tak wściekły i tak nas przygrzali, że wielu naszych tam zostało. Otoczyli nas. Ja byłem z Renardem w pierwszym szeregu; widziałem mego liska jak się bije i naciera jak sam djabeł, bo myślał o swojej żonie. Dzięki niemu, zdołaliśmy wrócić do miasteczka, które nasi chorzy przysposobili do obrony, Boże zmiłuj się! My dwaj wracaliśmy ostatni; droga zatarasowana przez garść kozaków, walimy na nich. Jeden z tych dzikusów miał mnie nadziać na lancę, Renard widzi to i pcha się koniem między nas, aby odwrócić pchnięcie: koń jego, na honor piękne zwierzę, dostaje żelazo w brzuch i padając pociąga Renrada i kozaka. Zabijam kozaka, biorę Renarda pod pachy, i sadzam go przed sobą na konia, w poprzek, jak worek zboża.
— Bywaj zdrów, kapitanie, wszystko skończone, powiada Renard.
— Nie, odpowiadam: zobaczymy.
Byliśmy już w mieście; zesiadam i sadzam go pod jakimś domem, na wiązce słomy. Miał głowę strzaskaną, mózg we włosach i mówił. Ba! to był tęgi chłopak.
— Skwitowaliśmy się, powiada. Oddałem ci moje życie, wziąłem ci Judytę. Opiekuj się nią i jej dzieckiem, jeśli je będzie miała. Zresztą, ożeń się z nią.
„Panie, w pierwszej chwili zostawiłem go tam jak psa, ale kiedy mi wściekłość przeszła, wróciłem; już nie żył. Kozacy podpalili miasto; wówczas przypomniałem sobie o Judycie. Poszedłem tedy po nią, wsadziłem ją za siebie na konia, i dzięki szybkości konia dognałem pułk, który tymczasem wykonał odwrót. Co się tyczy Żyda i jego rodziny, ani śladu, wszyscy znikli jak szczu-