szą drogą posilić się nieco. Mimo iż słabą miał nadzieję zastania jakiejś gospodyni w domu w porze gdy wszystko pracuje w polu, zatrzymał się przed grupką chat, wychodzących na wspólny placyk i tworzących dość nieregularny, otwarty ze wszech stron czworobok. Grunt tego wspólnego terytorjum był ubity i czysto zamieciony, ale poprzerzynany rowami na nawóz. Krzaki róży, bluszcze, wysokie trawy, wyrastały pod spękanemi ścianami lepianek. U wejścia do zagrody znajdował się mizerny krzak porzeczkowy, na którym suszyły się szmaty. Pierwszym mieszkańcem, którego spotkał Genestas, był wieprz, przewalający się na kupie słomy: na odgłos kopyt końskich, krząknął, podniósł głowę i wystraszył wielkiego czarnego kota. Ukazała się młoda wieśniaczka ze snopem trawy na głowie, a za nią czworo dzieciaków w łachmanach. Dzieciaki były śmiałe, hałaśliwe, o rezolutnych oczach, ładne, ogorzałe, prawdziwe djablątka w skórze aniołów. Słońce iskrzyło się i kąpało w jakiejś czystości atmosferę, chaty, gnojówkę i rozczochraną zgraję. Wojskowy zapytał, czy mógłby dostać szklankę mleka. Za całą odpowiedź dziewczyna wydała chrapliwy krzyk. W tejże chwili ukazała się w progu staruszka; młoda wieśniaczka udała się do obory, wskazawszy gestem starą. Genestas zwrócił się ku niej, wstrzymując konia, aby nie zrobił krzywdy któremuś z dzieciaków, które już lazły mu pod nogi. Powtórzył prośbę, stara odmówiła wręcz. Nie chce, rzekła, zbierać śmietanki z mleka, przeznaczonego na masło. Oficer upewnił ją, że dobrze zapłaci szkodę, przywiązał konia i wszedł do chaty. Dzieciaki plątające się koło tej kobiety były jakgdyby w równym wieku; dziwna ta okoliczność uderzyła majora. Stara miała przy sobie i piąte, uwieszone prawie u jej spódnicy. Dziecko to, wątłe, blade, chorowite, wymagało z pewnością najwięcej opieki, a tem samem było jej benjaminkiem.
Genestas usiadł przy wystygłym kominku, na którego okapie widniała kolorowana gipsowa Matka Boska, trzymająca na ręku dzieciątko Jezus. Wzniosłe godło! Ubita ziemia zastępowała podło-
Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/23
Ta strona została przepisana.