Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/233

Ta strona została przepisana.

gła mnie znosić i lżyła mnie zawsze. To mi było bardzo przykro, bo ja nie byłam zła, mimo że tak nędzna: modliłam się rano i wieczór, nie kradłam. Słuchałam woli nieba prosząc o wsparcie, bo nie umiałam nic robić, a byłam naprawdę chora, najzupełniej niezdolna dźwignąć motykę lub prząść. No i wypędzono mnie z tej gospody z przyczyny psa. Od urodzenia bez krewnych, bez przyjaciół, nie spotkałam nigdy życzliwego ludzkiego spojrzenia. Poczciwa stara Morin, która mnie wychowała, już nie żyła, była dla mnie bardzo dobra, ale nie pamiętam żeby mnie pieściła; zresztą biedna stara pracowała w polu jak mężczyzna, jeżeli mnie tuliła do snu, to w zamian dawała mi łyżką po palcach, kiedy jadłam zbyt szybko zupę z jej miski. Biedna stara! niema dnia, abym się za nią nie modliła! oby dobry Bóg dał jej tam w górze szczęśliwsze życie niż tu na ziemi, a zwłaszcza lepsze łóżko. Skarżyła się zawsze na barłóg, na którym sypiałyśmy obie. Nie wyobrażacie sobie, drodzy panowie, jakie to jest bolesne zawsze zbierać tylko obelgi, burknięcia i spojrzenia które człowiekowi przeszywają serce jak pchnięcie nożem. Widywałem starych nędzarzy, którym to już nic nie szkodziło, ale ja nie byłam stworzona do tego rzemiosła. Złe słowo przyprawiało mnie o płacz. Co wieczór stawałam się smutniejsza i robiło mi się lepiej dopiero po pacierzu. Słowem, na całym bożym świecie nie było ani jednego serca, do którego mogłabym się przytulić. Miałam jedynie błękit nieba za przyjaciela. Byłam zawsze bardzo szczęśliwa, widząc niebo zupełnie błękitne. Kiedy wiatr rozpędził chmury, kładłam się gdzieś wśród skał i patrzałam sobie w górę. Marzyłam wówczas, że jestem wielką damą.
„Póty patrzałam, aż w końcu miałam uczucie, że się kąpię w tym błękicie: żyłam myślą tam w górze, miałam uczucie że już nic nie ważę, wznosiłam się, wznosiłam w górę, stawałam się samą radością. Aby wrócić do mojej miłości, powiem panom, że oberżysta miał po swojej suczce małego pieska, ślicznego jak panienka, białego w czarne łatki: wciąż widzę przed sobą tego cherubinka! Biedne maleństwo, to była jedyna istota, która w owym