Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/238

Ta strona została przepisana.

weź tabakierkę, która mi służyła w czasie ostatniej kampanji. Zostań we Francji, koniec końców potrzeba jej dzielnych zuchów! Zostań w służbie, pamiętaj o mnie. Jesteś z mojej armji ostatnim egipcjaninem, którego widziałem we Francji na nogach.
„I dał mi małą tabakierkę.
— Każ wyryć na niej: honor i ojczyzna, rzekł, to dzieje naszych dwóch ostatnich kampanji.
„Potem przyszli ci, którzy mu towarzyszyli, i spędziłem z nimi cały ranek. Cesarz przechadzał się tam i z powrotem po wybrzeżu, był wciąż spokojny ale marszczył chwilami brwi. O południu uznano że puszczać się na morze jest zupełnem niepodobieństwem: Anglicy wiedzieli, że on jest w Rochefort. Trzeba było albo poddać się, albo przebyć z powrotem całą Francję. Byliśmy wszyscy bardzo niespokojni. Każda minuta liczyła tyle co godzina. Napoleon znajdował się między Burbonami którzy byliby go kazali rozstrzelać, a Anglikami którzy nie są honorowi ludzie i którzy nigdy nie obmyją się z tego wstydu że rzucili na bezludną skałę nieprzyjaciela proszącego ich o gościnę. W tym niepokoju, ktoś ze świty przedstawia mu porucznika Doret, marynarza, który podał mu środki przedostania się do Ameryki. W istocie, znajdował się w porcie brek rządowy i statek kupiecki.
— Kapitanie, powiada cesarz, jak ty to sobie wyobrażasz?
Najjaśniejszy Panie, odpowiada tamten, ty siądziesz na statek kupiecki, ja z oddanymi ludźmi siądę na brek, wywieszę białą flagę, podpłyniemy pod Anglików, podłożymy ogień, wylecimy w powietrze a ty, Najjaśniejszy Panie, przejedziesz.
— Idziemy z panem! krzyczę do kapitana.
„Napoleon popatrzył na nas wszystkich i rzekł:
— Kapitanie Doret, zostań pan dla Francji.
„Pierwszy to raz widziałem Napoleona wzruszonym. Następnie skinął nam ręką i odszedł. Odjechałem, skorom go ujrzał siadającego na statek angielski. Był stracony, wiedział o tem. Znalazł się w porcie zdrajca, który zapomocą sygnałów ostrzegł nie-