Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/29

Ta strona została przepisana.

— To jego dom, rzekł.
Oficer zsiadł z konia, okręcił cugle o ramię: poczem, uważając, że każdy trud wymaga zapłaty, wyjął kilka groszy z kieszeni i dał chłopcu, który wziął je ze zdumieniem, zrobił wielkie oczy, nie podziękował i stał w miejscu, ciekawy co się będzie działo.
— Cywilizacja małe zrobiła tutaj postępy, część dla pracy utrzymuje się w całej pełni, a żebractwo jeszcze tu nie dotarło, pomyślał Genestas.
Bardziej ciekawy niż interesowny, mały przewodnik oparł się o mur otaczający dziedziniec, na którym to murze wznosiły się po obu stronach bramy zczerniałe drewniane sztachety.
Brama ta, lita u dołu i niegdyś pomalowana na szaro, opatrzona jest żółtemi sztachetami, zaostrzonemi nakształt grotów. Wypełzłe te sztachety tworzą w górze dwa łuki i schodzą się niby w wielką szyszkę, kiedy brama jest zamknięta. Wrota te, stoczone przez robaki, upstrzone mchem, są prawie zupełnie zniszczone działaniem słońca i deszczu. Filary, zarośnięte jakiemiś dziko pnącemi się roślinami, zasłaniają dwie akacje rosnące w dziedzińcu, zielonemi pęczkami przypominające puszki do pudru. Stan tej bramy świadczył o niedbalstwie, które widocznie niemile uderzyło oficera: zmarszczył brwi jak człowiek tracący jakieś złudzenie. Przywykliśmy sądzić drugich wedle siebie: o ile łatwo rozgrzeszamy ich z naszych błędów, o tyle potępiamy ich surowo za brak naszych przymiotów. Jeżeli major pragnął, aby pan Bennassis był człowiekiem starannym i metodycznym, brama ta zdradzała zupełną obojętność na punkcie własności. Żołnierz taki jak Genestas. rozkochany w porządku, musiał tedy rychło wyciągnąć z tej bramy wnioski o życiu i charakterze nieznajomego: jakoż, mimo swej oględności, nie omieszkał tego uczynić.
Drzwi były uchylone: nowe niedbalstwo! Korzystając z tej sielskiej ufności, oficer wszedł bez ceremonji w dziedziniec i przywiązał konia do kraty; ale podczas gdy zaciągał węzeł, rozległo się ze stajni rżenie. I koń i jeździec obrócili mimowoli głowę: stary