innego byłoby nieznośną przywarą. Agata chciała panować w domu, a lekarz chciał kobiety, któraby u niego panowała. Agata kupowała, sprzedawała, urządzała, zmieniała, ustawiała, przestawiała, układała, przekładała wszystko wedle swej ochoty; nigdy pan domu nie uczynił jej najmniejszej uwagi. To też Agata zawiadowała bez żadnej kontroli podwórzem, stajnią, służącym, kuchnią, domem, ogrodem i panem. Mocą jej powagi zmieniało się bieliznę, zarządzało się pranie, skupowało zapasy. Ona wyrokowała o nabyciu i o zgonie świń, łajała ogrodnika, dysponowała obiad i śniadanie, chodziła z piwnicy na strych i ze strychu do piwnicy, burmistrzując wszędzie wedle swej fantazji, bez najmniejszego oporu z niczyjej strony. Benassis żądał tylko dwóch rzeczy: obiadu o szóstej i ograniczenia miesięcznych wydatków do pewnej sumy. Kobieta, której wszystko ulega, śpiewa ciągle, to też Agata śmiała się, ćwierkała na schodach, nuciła albo śpiewała bezustanku. Z natury czysta, i dom trzymała czysto. Gdyby nie ta jej natura, pan Benassis byłby bardzo nieszczęśliwy (mówiła), bo nieborak był taki roztargniony, że możnaby mu dać kapustę zamiast kuropatwy: gdyby nie ona, często i tydzień nie zmieniłby koszuli. Ale Agata była niezmordowana w układaniu bielizny, namiętnie wycierała meble, rozkochana była w czystości iście księżej, tej najbardziej drobiazgowej, lśniącej i miłej czystości. Nienawidziła kurzu, zamiatała, okurzała, prała, myła bez przerwy. Stan, w jakim znajdowała się brama domostwa, był dla niej prawdziwem cierpieniem. Od sześciu lat z początkiem każdego miesiąca wydobywała ze swego pana obietnicę odnowienia tej bramy, odświeżenia murów i urządzenia wszystkiego jak się patrzy; i dotąd jeszcze pan nie dotrzymał słowa! To też ilekroć ubolewała nad głęboką obojętnością Benassisa, zawsze prawie dodawała to sakramentalne zdanie, którem kończyły się wszystkie hymny na cześć jej pana:
— Nie można powiedzieć aby on był głupi, skoro czyni w okolicy istne cuda; ale i tak bywa czasami głupi, tak głupi że mu wszystko trzeba do ręki dawać jak dziecku!
Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/42
Ta strona została przepisana.