ogrodu, to go zabawi jeżeli lubi ładne rzeczy. Niech mu pan pokaże szpalery sadzone przez nieboszczyka, będę miała czas wszystko przyrządzić, nakrycie, obiad i salon.
— Dobrze. Ale, Agato, rzekł Benassis, ten pan zostaje tutaj. Nie zapomnij zajrzyć do pokoju pana Gravier, sprawdzić prześcieradła i wszystko...
— Cóż to, pan teraz będzie nos wtykał do prześcieradeł? odparła Agata. Jeżeli ma tu nocować, wiem dobrze czego mu trzeba. Nie zajrzał pan do pokoju pana Gravier ani razu od dziesięciu miesięcy. Niema tam co poprawiać, czysty jest jak szkło. Więc ten pan będzie tu mieszkał? dodała łagodniej.
— Tak.
— Długo?
— Dalibóg, nie wiem. Ale o co tobie chodzi?
— O co mi chodzi, pan powiada? A tak, o co mi chodzi? Także dobre! A zapasy, a wszystko, a...
Nie dokończywszy potoku słów, któremi w każdej innej okoliczności byłaby zalała swego pana aby mu wymówić jego brak zaufania, udała się za nim do kuchni. Domyślając się że chodzi o pensjonarza, ciekawa była zobaczyć Genestasa: zaczem, skłoniwszy mu się uniżenie, przyjrzała mu się od stóp do głowy. Fizjognomja wojskowego oblokła się w tej chwili w smutną zadumę, która dawała mu wyraz surowości. Słyszał rozmowę pana ze służącą, w której oświetleniu lekarz wydał mu się zerem. Z żalem musiał go strącić z piedestału, na jakim go postawił, podziwiając wytrwałość, z jaką zbawił ten zakątek od klęsk kretynizmu.
— Wcale mi się nie podoba ten jegomość, orzekła Agata.
— Jeżeli pan nie jest zmęczony, rzekł lekarz do mniemanego chorego, przejdźmy się trochę po ogrodzie przed obiadem.
— Chętnie, odparł major.
Minęli jadalnię i wyszli do ogrodu sienią znajdującą się na parterze i dzielącą salon od jadalni. Sień, zamknięta wielkiemi oszklonemi drzwiami, wychodziła na kamienny ganek zdobiący
Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/44
Ta strona została przepisana.