Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/72

Ta strona została przepisana.

się pcha w ręce. Koniec końców, towar należy do nas dopiero wtedy, gdy za niego zapłacimy, nieprawdaż, panie oficerze? Bo to widać, że pan sługiwał w armji.
— Taboureau, rzekł poważnie Benassis, doczekasz się nieszczęścia. Wcześniej czy później, Bóg karze złe uczynki. W jaki sposób człowiek tak zdolny, tak wykształcony jak ty, człowiek tak punktualny w interesach, może dawać w okolicy przykład nieuczciwości? Jeżeli ty będziesz wszczynał podobne procesy, jakże chcesz, aby biedacy pozostali uczciwi i nie okradali cię? Twoi robotnicy zaczną cię oszukiwać na czasie pracy i wszystko tu wyjdzie z karbów. Nie masz racji; twój jęczmień był już tak jak sprzedany. Gdyby ten człowiek z Saint-Laurent był go zabrał, nie odebrałbyś mu go: rozporządziłeś tedy rzeczą, która do ciebie nie należała. Twój jęczmień był już wymieniony na pieniądze płatne wedle waszej urnowy. Ale mów dalej.
Genestas spojrzał na lekarza porozumiewawczo, zwracając mu uwagę na spokój Taboureau. Żaden muskuł twarzy lichwiarza nie drgnął w czasie tego kazania, czoło nie zarumieniło się, małe oczki były spokojne jak wprzódy.
— Zatem, proszę pana, mam obowiązek dostarczyć jęczmień po cenie zimowej. Ale ja i tak jestem zdania, że to się nie należy.
— Słuchaj, Taboureau, dostaw corychlej swój jęczmień albo nie rachuj już na niczyj szacunek. Nawet wygrawszy podobny proces, uchodziłbyś za człowieka bez czci i wiary, bez słowa bez honoru...
— Niech pan nie robi ceremonji, niech mi pan powie, że jestem łajdak, gałgan, złodziej. W interesach to się mówi takie rzeczy, panie wójcie, bez niczyjej obrazy. W interesach, widzi pan, każdy trzyma za sobą.
— No, więc czemu narażasz się dobrowolnie na podobne przezwiska?
— Ale, proszę pana, jeżeli prawo jest za mną?
— Ale prawo nie będzie za tobą.