Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/86

Ta strona została przepisana.

tu znaleźli takie same przyjęcie, jak za życia ojca: niech tu nic nie wyda się zmienione.
— Niechże ci się jeszcze raz napatrzę, mój ty ukochany! zaczęła na nowo. Ale, ach! ty mnie już nie czujesz, nie mogę cię rozgrzać. Ach, nicbym już nie chciała, tylko tej pociechy, żebyś ty wiedział, że, póki mego życia, zawsze będziesz mieszkał w sercu którego byłeś radością, że będę szczęśliwa wspomnieniem mego szczęścia, i że twoja droga myśl będzie żyła w tym pokoju. Tak, póki mnie Bóg tu zostawi, ten pokój będzie zawsze pełen ciebie. Usłysz mnie, drogi mój małżonku! Przysięgam zachować twoje łoże takiem jak jest teraz. Nigdy w nie nie weszłam bez ciebie, niechże więc zostanie puste i zimne. Tracąc cię, straciłam zaiste wszystko, czem żyje kobieta: pana, małżonka, ojca, towarzysza, przyjaciela, mężczyznę, wszystko!
— Pan nasz umarł! zakrzyknęli domownicy.
Podczas gdy wszyscy powtórzyli ten krzyk, wdowa wzięła nożyczki wiszące u jej pasa i obcięła włosy aby je włożyć w dłoń męża. Nastała wielka cisza.
— Ten akt oznacza, że już nie wyjdzie za mąż, rzekł Benassis. Wielu krewnych czekało na to postanowienie.
— Weź, mój drogi panie, rzekła z akcentem, który wzruszył wszystkich, unieś do grobu wiarę, jaką ci przysięgłam. W ten sposób będziemy zawsze zespoleni, zostanę wśród twoich dzieci przez miłość tego potomstwa, którego widok odmładzał ci duszę. Obyś mnie mógł słyszeć, mój kochanku, mój jedyny skarbie, i wiedzieć, że choć umarłeś, ja jeszcze żyję tobą, aby być posłuszną twojej świętej woli i czcić twoją pamięć!
Benassis ujął rękę majora, dając znak aby wyszli. Pierwsza sala była pełna ludzi z innej wsi, również położonej w górach. Wszyscy stali milczący i skupieni, jakgdyby boleść goszcząca w tym domu ogarnęła już i ich. Kiedy Benassis i major przeszli próg, usłyszeli jak jeden z przybyłych mówił do syna nieboszczyka: