Jeśli zdołaliście objąć i zrozumieć tę książkę... (przypuszczenie to wyświadcza wam nieskończenie wiele zaszczytu: najgłębszy autor nie zawsze obejmuje, można powiedzieć nigdy nie obejmuje różnych znaczeń swojej książki, jej doniosłości, ani też jej dobrych lub złych następstw), zatem, jeśli przestudjowaliście z pewną uwagą te drobne scenki małżeńskie, zauważyliście może ich koloryt...
— Co za koloryt? spyta niechybnie jakiś poczciwy piernikarz; książki bywają oprawne żółto, niebiesko, biało, perłowo, zielonkawo...
Niestety! książki mają jeszcze inny kolor, zabarwione są przez autora, a niektórzy pisarze zapożyczają się w swoim kolorycie. Jedne książki rzucają refleksy na drugie. Nie koniec na tem. Wśród książek znajdują się blondynki i brunetki, szatynki lub rude. Wreszcie, mają one i płeć! Znamy książki męskie i żeńskie, książki, które, rzecz nader smutna, są bezpłciowe, co, pochlebiamy sobie, niema miejsca w naszym wypadku, jeżeli wogóle uczynicie temu zbiorkowi obrazów klinicznych zaszczyt nazwania go książką.
Dotąd, wszystko to były niedole mężczyzny przykutego do jarzma kobiety. Dotąd zatem poznaliście dopiero męską stronę książki. I, jeżeli autor ma w istocie słuch tak delikatny jak go o to posądzamy, pochwycił już z pewnością niejeden wykrzyknik lub tyradę rozwścieczonej kobiety:
— Słyszymy wciąż o niedolach tych panów, jakgdybyśmy nie miały także swoich małych niedoli!...
Strona:PL Balzac - Małe niedole pożycia małżeńskiego.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.
CZĘŚĆ DRUGA
Druga przedmowa