Strona:PL Balzac - Małe niedole pożycia małżeńskiego.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

O kobiety! usłyszany został wasz głos; jeżeli bowiem nie zawsze jesteście zrozumiane, umiecie się postarać abyście zawsze były usłyszane!...
A więc, byłoby najwyższą niesprawiedliwością zrzucać na wasze jedynie barki te wyrzekania, które każda jednostka wprzężona w jarzmo (conjungium) małżeńskie ma prawo zwracać przeciw tej instytucji potrzebnej, świętej, użytecznej, nawskroś zachowawczej, lecz nieco krępującej i nieco obcisłej pod pachami, lub niekiedy znów zbyt luźnej.
Pójdę jeszcze dalej! Stronniczość taka byłaby oczywistym kretynizmem.
Człowiek — mówię człowiek, nie pisarz, bo w pisarzu mieści się wielu ludzi — zatem autor, powinien być podobny do posągu Janusa: widzieć z przodu i z tyłu, formułować, odkrywać wszystkie powierzchnie danej myśli, mieszkać naprzemian w duszy Alcesta i Filinta, nie wszystko mówić ale wszystko wiedzieć, nigdy nie nużyć, i...
Nie kończmy, powiedzielibyśmy wszystko, a byłoby to przerażające dla tych, którzy zastanawiają się nad istotą literatury.
Zresztą, autor, zabierający głos w połowie książki, robi wrażenie owego poczciwca w obrazach mówiących, który wysuwa swą twarz w miejsce malowanej. Dość!
Ukażę wam teraz żeńską stronę książki; jeśli bowiem ta książka ma dać pełny obraz małżeństwa, musi być mniej lub więcej androgyne.

XIX.
Mężowie w drugim miesiącu

Dwie młodziutkie mężatki, Karolina i Stefanja, serdeczne przyjaciółki z pensji panny Mâchefer, jednego z najznakomitszych zakładów wychowawczych, spotykają się na balu u pani de Fischtaminel, i następująca rozmowa zawiązuje się w buduarze.