„Ty nie znasz tej małej niedoli, szczęśliwa Matyldo; jesteś dobrze urodzona! Wiele mogłabyś uczynić dla mnie. Pomyśl o tem! Mogę napisać ci to, czego nie śmiałabym powiedzieć. Twoje odwiedziny są dla mnie wielką pociechą; przychodź często do swej biednej
— No, i zgadnij pan, rzekłem do dependenta, czem list ten stał się w ręku nieboszczyka Bourgarel?
— Nie.
— Obligacją.
Ani dependent, ani szef nie zrozumieli. A wy, czy rozumiecie?
— Tak, droga, spotkasz się w stanie małżeńskim z rzeczami, o których ci się nawet nie śniło, ale zdarzą się i inne, o których ci się tembardziej nie śniło. Naprzykład...
Autor (czy wolno dodać „utalentowany“?), który castigat ridendo mores i który podjął zadanie opisu małych niedoli pożycia małżeńskiego, nie potrzebuje zwracać uwagi, że tutaj, przez ostrożność, ustąpił głosu światowej kobiecie i że nie przyjmuje odpowiedzialności za jej redakcję, co nie przeszkadza mu żywić równocześnie najszczerszego uwielbienia dla zachwycającej osoby, której zawdzięcza poznanie tej małej niedoli.
— I tak, naprzykład... powiada...
Bądź co bądź, autor czuje potrzebę objaśnić, że osobą tą nie jest ani pani Foullepointe, ani pani de Fischtaminel, ani pani Deschars.
Pani Deschars jest zbyt surowa i uważająca, pani Foullepointe jest zbyt samowładną panią w swoim domu i wie o tem; czegóż