chodzi i mówi jej do ucha: — Jaśnie pan przyjechał, proszę pani.
— Dobrze, Benedykcie.
Goście słyszeli turkot. Wiadomo było, że gospodarz bawił w Paryżu od poniedziałku, rzecz zaś działa się w sobotę po południu.
— Jaśnie pan ma coś pilnego do jaśnie pani, dodaje Benedykt.
Jakkolwiek djalog toczył się półgłosem, goście zrozumieli go łatwo, tem więcej, że gospodyni przeszła od koloru róży do czerwoności maków polnych. Skinęła głową prowadząc dalej rozmowę, i po chwili, znalazła sposób opuszczenia towarzystwa pod pozorem dowiedzenia się czy mężowi udało się przeprowadzić jakąś ważną sprawę; jednak widoczne było, że ten brak względów Adolfa na gości sprawił jej dotkliwą przykrość.
W kwiecie młodości, kobiety chcą być traktowane jak bóstwa, przepadają za ideałem: nie znoszą myśli, aby miały być tem, czem natura je uczyniła.
Bywają mężowie, którzy, wróciwszy z pola, czynią jeszcze gorzej: witają się z towarzystwem, biorą żonę w pół, zaczynają się z nią przechadzać pod pozorem poufnej rozmowy, znikają w zaroślach, przepadają i odnajdują się po dobrej półgodzinie.
Te rzeczy, przyznaję chętnie, stanowią prawdziwe małe niedole dla młodych kobiet, ale dla pań po czterdziestce, niedyskrecje te są tak miłe, że pochlebiają nawet najsurowszym. Albowiem:
Na schyłku młodości, kobiety chcą być traktowane jak zwykłe śmiertelniczki, lubią rzeczy pozytywne: nie znoszą myśli, aby mogły już nie być tem czem natura je uczyniła.
Wstydliwość jest to cnota względna: istnieje wstydliwość lat dwudziestu, trzydziestu i wreszcie wstydliwość lat czterdziestu pięciu.
Toteż, pewnej kobiecie, która spytała autora ile lat jej daje, ten odpowiedział: — Pani jest w wieku niedyskrecji.