I Karolina zalewa się łzami.
— Badałam Benedykta.
— I cóż, co myśli Benedykt?
— Benedykt myśli, że ta kobieta jest pośredniczką, bo pan ukrywa się przed wszystkimi, nawet przed Benedyktem.
Przez tydzień Karolina przechodzi prawdziwe piekło; wszystkie jej oszczędności idą na opłacanie szpiegów, na kupowanie wiadomości.
Wreszcie, Justysia odnajduje tę kobietę, która zwie się pani Mahuchet, przekupuje ją, dowiaduje się nakoniec, że panu z czasów burzliwej młodości pozostał owoc, rozkoszny chłopaczek podobny do niego jak dwie krople wody, że ta kobieta jest jego niańką, opiekunką, która czuwa nad małym Fryderykiem, opłaca za niego kolegjum; przez jej ręce przechodzi tysiąc dwieście lub dwa tysiące franków, które pan corocznie rzekomo przegrywa w karty.
— A matka? wykrzykuje Karolina.
Wreszcie, zręczna Justysia, opatrzność swej pani, przynosi wiadomość, że panna Zuzia Beauminet, ex-gryzetka, która, z biegiem czasu, zmieniła się w panią Sainte-Suzanne, zmarła w szpitalu Salpetrière, lub uskładała sobie posag i wyszła za mąż na prowincji, lub też spadła tak nisko, że niema obawy aby pani spotkała się z nią w życiu.
Karolina oddycha; ma uczucie że wydobyto jej sztylet z serca, jest szczęśliwa; lecz i tak zostaje coś na dnie: ma tylko same córki, pragnie syna. Ten mały dramat niesłusznego podejrzenia, komedja domysłów których stara Mahuchet stała się przyczyną, te fazy zazdrości idącej fałszywym tropem, przedstawiliśmy tutaj jako typ sytuacji, której odmiany idą w nieskończoność, podobnie jak charaktery, jak szczeble społeczne, jak gatunki żyjących stworzeń.
To źródło szeregu małych niedoli wskazaliśmy dlatego, aby wszystkie kobiety mogły, niby z brzegu strumienia, przyglądać się biegowi spraw małżeńskich, wyprzedzać go lub zawracać wstecz, aby mogły odnaleźć wszystkie swoje tajemne przygody, troskliwie
Strona:PL Balzac - Małe niedole pożycia małżeńskiego.djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.