Pewnego poranka, Adolf tonie poprostu w nadmiarze słodyczy. Do zbytku szczęśliwy mąż szuka przyczyn tej zdwojonej czułości i słyszy z ust Karoliny najpieszczotliwsze: — Adolfie?
— Co? odpowiada, przerażony drżeniem jakie wyczuwa w głosie Karoliny.
— Przyrzeknij, że się nie będziesz gniewał?
— Dobrze.
— Że nigdy nie będziesz miał do mnie żalu.
— Nigdy. Mówże...
— Że mi przebaczysz i nigdy nie będziesz mi o tem wspominał.
— Ale mówże już!...
— Zresztą ty sam jesteś wszystkiemu winien.
— Albo powiesz nareszcie, albo odchodzę...
— Tylko ty możesz wybawić mnie z kłopotu w który się wpakowałam... i to tylko przez ciebie!...
— Ależ chcę wiedzieć...
— Chodzi o...
— No?...
— O Justysię.
— Nie mów mi już o niej, oddaliłem ją, nie chcę jej widzieć na oczy, jej zachowanie naraża twoją reputację...
— I cóż mogą mówić? co mówią o mnie?
Scena zmienia się, następują objaśnienia, które wywołują rumieniec Karoliny, z chwilą gdy pojmuje sens domysłów jej najlepszych przyjaciółek, zachwyconych że mogą znaleźć tak osobliwe pobudki jej cnoty.
— Widzisz, Adolfie, to wszystko twoja wina! Czemu mi nic nie powiedziałeś o Fryderyku?...
— Jakim? Wielkim? królu Pruskim?
— Oto mężczyźni!... Obłudniku, chcesz wmówić we mnie, żeś
Strona:PL Balzac - Małe niedole pożycia małżeńskiego.djvu/157
Ta strona została uwierzytelniona.
XXX.
Wyznania