Strona:PL Balzac - Małe niedole pożycia małżeńskiego.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

o nim zapomniał tak zaraz, o twoim synu, synu panny Zuzi Beauminet?
— Jakto? wiesz...
— Wszystko!... i o starej Mahuchet i o twoich wyprawach, aby zabrać małego na obiad gdy ma wolną niedzielę.
Niekiedy, sprawa Chaumontel jest naturalnem dzieckiem; to jeszcze najniewinniejszy rodzaj spraw Chaumontel.
— Jakiemi kreciemi drogami umiecie wy chodzić, wy pobożnisie! woła Adolf przerażony.
— To Justysia odkryła wszystko.
— A, rozumiem jej zuchwalstwo!...
— Och, mój najdroższy, twoja Linka była bardzo nieszczęśliwa!... to szpiegowanie, którego przyczyną jest moja bezrozumna miłość do ciebie, bo ja cię kocham... do szaleństwa... Nie, gdybyś ty mnie zdradził, uciekłabym na koniec świata... Teraz rozumiesz... zazdrość wydała mnie na łaskę Justysi... Więc, mój złoty, musisz mnie ratować!
— Niechże cię to nauczy, aniołku, żebyś się nigdy nie uciekała do tego rodzaju ludzi, jeśli chcesz by ci służyli istotnie. To najpodlejsza ze wszystkich tyranij być wydanym na ich łaskę.
Adolf korzysta ze sposobności aby przerazić Karolinę, bo myśli o swoich przyszłych sprawach Chaumontel i chciałby raz na zawsze uwolnić się od szpiegostwa.
Wzywa się Justysię, Adolf odprawia ją natychmiast, nie chcąc słuchać tłumaczeń. Karolina sądzi że mała niedola jest skończona. Przyjmuje inną służącą.
Justysia, na którą dwanaście czy piętnaście uciułanych tysięcy ściągnęły uwagę jakiegoś kupczyka, zostaje panią Chavagnac i otwiera owocarnię. W dziesięć miesięcy później, Karolina, w nieobecności Adolfa, otrzymuje przez posłańca list na papierze wydartym ze szkolnego zeszytu, pisany kulfonami którymby się przydało trzy miesiące ortopedji, i tak zredagowany:
Donoszę pani, że pan paniom ztradza chaniepnie s pańo Fiż-