Strona:PL Balzac - Małe niedole pożycia małżeńskiego.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.

wpół, nie przestając się uśmiechać, z wprawą uwodziciela która nie zostawia Karolinie czasu na oburzenie, tem bardziej że przypomina sobie w duchu: „Adolf usilnie prosił, aby nie drażnić syndyka”. Mimo to, Karolina, chociażby w interesie samego syndyka, uwalnia się z jego rąk mówiąc owo: „Ależ, panie!...“ które trzy razy powtórzyła sędziemu.
— Niech mi pani nie bierze za złe, ale pani nie można się oprzeć, pani jest aniołem, a mąż pani potworem; bo w jakimże on celu wysyła istną syrenę do młodego człowieka, którego zna temperament...
— Panie, mąż nie mógł przybyć osobiście; jest w łóżku, bardzo cierpiący, pan zaś zagroził mu tak ostro, że wszelka zwłoka...
— Czyż nie ma jakiegoś adwokata, zastępcy prawnego?...
Karolinę przeraża ta uwaga, która odsłania jej wyrafinowaną zbrodniczość zamiarów Adolfa.
— Mąż myślał, że pan będzie miał względy dla matki rodziny, dla dzieci....
— Ta ta ta, powiada syndyk. Przyszła pani, aby uczynić zamach na moją niezależność, na moje sumienie, chce pani abym dla pani zdradził interes wierzycieli; więc dobrze! uczynię więcej, oddaję pani moje serce, los; mąż pani chce ocalić swój honor, ja oddaję pani własny...
— Panie, powiada Karolina, próbując podnieść syndyka który ukląkł u jej stóp, pan mnie przeraża!
Gra rolę wystraszonej i spieszy ku drzwiom, wycofując się z drażliwej sytuacji tak jak umieją się wycofywać kobiety, to znaczy nie narażając żadnego ze sprzecznych interesów.
— Wrócę, mówi z uśmiechem, gdy pan będzie rozsądniejszy.
— Zostawia mnie pani w ten sposób... niech pani będzie ostrożna! mąż pani może się łatwo dostać na ławę oskarżonych; jest wspólnikiem nieuczciwego bankructwa, i wiemy o nim wiele rzeczy, które nie przynoszą zaszczytu. To nie pierwsza jego sprawka; brał i przedtem udział w interesach niezbyt czystych, w paskudnych