— Ach, ty masz także swoją sprawę Chaumontel, mówi do pani Foullepointe.
Słowem, ostatnia scena nie kończy się nigdy, skąd pewnik:
Uznać swą winę wobec prawowitej żony, znaczy rozwiązać problem perpetuum mobile.
Kobiety, zwłaszcza zamężne, wbijają sobie idee w oponę twardą mózgu zupełnie tak, jak wbijają szpilki w poduszeczkę; sam djabeł nie potrafiłby wydobyć takiej szpilki; one jedne zachowują sobie prawo wbijania ich, wyjmowania i wbijania na nowo.
Pewnego wieczora, Karolina wróciła od pani Foullepointe w stanie gwałtownej zazdrości i podrażnionej ambicji.
Pani Foullepointe, lwica... To słowo wymaga objaśnienia. Jest to modny neologizm, odpowiadający pewnym, bardzo zresztą ubogim pojęciom współczesnego społeczeństwa: trzeba się nim posługiwać, aby być zrozumianym gdy się pragnie określić kobietę będącą w modzie. Otóż, ta lwica odbywa codziennie konną przejażdżkę, i Karolina wbiła sobie w głowę aby również uczyć się konnej jazdy.
Zwracam waszą uwagę, że, w tej fazie małżeńskiej, Adolf i Karolina znajdują się w okresie, który nazwaliśmy ośmnastym brumaire małżeństwa, lub też mają za sobą dwie albo trzy ostatnie sprzeczki.
— Adolfie, mówi Karolina, chcesz mi zrobić przyjemność?
— Zawsze, moja droga.
— Nie odmówisz?
— Ależ, jeżeli tylko to czego pragniesz jest możebne, jestem gotów...
— Ach, już... Typowe słowo wszystkich mężów... jeżeli...
— No o cóż chodzi?
— Chciałabym się uczyć jeździć konno.