o mnie niezmiernie. Pan de Fischtaminel więcej ma zaufania do żony. Nie pilnuje jej bezustanku. Może dlatego właśnie nie chcesz abym chodziła do maneżu, gdziebym mogła być świadkiem twoich manewrów z tą... Fisztaminelką!
Adolf próbuje ukryć zniecierpliwienie jakie budzi w nim ten potok słów, który trysnął w połowie drogi do domu i nie znajduje morza kędyby mógł utonąć. Skoro Karolina znalazła się już w swoim pokoju, ciągnie bez przerwy dalej:
— Możesz być pewny, że, gdyby argumenty mogły mi wrócić zdrowie, zaspokoić moją chęć ćwiczenia tak zgodną z potrzebami natury, nie omieszkałbym zaaplikować ich sobie; umiem na pamięć wszystkie i sama się dobrze zastanowiłam, zanim zwróciłam się do ciebie.
To wszystko, moje panie, może się słusznie zwać prologiem dramatu małżeńskiego, wypowiedziane jest bowiem tonem gwałtownym, z towarzyszeniem gestów, spojrzeń i innych ornamentów któremi umiecie zdobić te swoje arcydzieła.
Karolina, z chwilą gdy raz zasiała w sercu Adolfa zapowiedź żądania nieustającego, uczuła w duszy spotęgowaną nienawiść lewicy przeciw Rządowi. Dąsa się, i to tak okrutnie, że Adolf musi to spostrzec pod grozą zminotauryzowania, gdyż wszystko, wiedzcie o tem, jest skończone między dwojgiem istot złączonych przez mera lub tylko przez miłość, z chwilą gdy jedna pozwoli sobie nie spostrzec dąsu drugiej.
Zdławiony dąs staje się śmiertelną trucizną.
Aby uchronić się przed tem samobójstwem miłości, pomysłowa Francja wprowadziła buduary. W systemie nowożytnych mieszkań, kobiety nie mogły mieć wierzb Wirgiliusza. Z zanikiem domowych kapliczek, zacisza te stały się świątyniami dąsów[1].
- ↑ Bouder — dąsać się.