Ta odpowiedź zwróciła uwagę wszystkich, a w szczególności twoją; wysilasz władze umysłowe, aby odgadnąć jej znaczenie. Myślisz o butelce z gorącą wodą, którą żona każe kłaść do łóżka w nogach w czasie mrozów, — o ogrzewaczce, przedewszystkiem!... — o czepku, — o chustce do nosa, — o papierze do papilotów, — o haftach przy koszuli, — o poduszce, o stoliczku nocnym... napróżno; — nie znajdujesz nic, coby zgadzało się z jej odpowiedziami.
Wreszcie, ponieważ najwyższą radością grających jest cieszyć się zmistyfikowaniem swego Edypa i każda jego omyłka przyprawia towarzystwo o wybuchy śmiechu, szanujący się człowiek, nie mogąc znaleźć właściwego wyrazu, woli się poddać, niż wymieniać ich napróżno kilkanaście. Według prawideł tej niewinnej gry, skazano cię na powrót do salonu i fant; ale jesteś tak zaintrygowany odpowiedziami żony, że pytasz wreszcie o tajemnicze słowo.
— Mal! wykrzykuje najmłodsza dziewczynka.
Pojmujesz teraz wszystko, z wyjątkiem odpowiedzi żony: ona chyba zamyśliła jakiś inny wyraz. Ani pani Deschars, ani żadna z młodych kobiet nie rozumiały jej odpowiedzi. To czyste oszukaństwo. Zaczynasz się oburzać, wywołujesz poruszenie wśród dziewczątek, panien i młodych mężatek. Szukają, zastanawiają się. Żądasz wyjaśnienia, wszyscy dzielą twą ciekawość.
— W jakiem znaczeniu wzięłaś to słowo, moja droga, pytasz Karoliny.
— No, cóż? mâle[1]! odpowiada.
Pani Deschars zaciska wargi i okazuje najwyższe niezadowolenie; młode kobiety rumienią się i spuszczają oczy; dziewczątka otwierają je szeroko, trącają się łokciami i nadstawiają uszu. Masz wrażenie, że nogi wrosły ci w dywan; czujesz w ustach smak tak słony, że mimowoli przypomina ci się Lot i jego szczęśliwe uwolnienie od towarzyszki życia.
- ↑ Samiec, mężczyzna.