szczony do niemożliwych granic. Błogosławisz małżeństwo. Karolina śpiewa hymn na cześć mężczyzn, — to królowie świata! — kobiety są stworzone dla nich, — mężczyzna jest z natury szlachetny, wspaniałomyślny, — małżeństwo jest najpiękniejszą instytucją pod słońcem.
Dwa, trzy miesiące, pół roku, Karolina wykonywa najwspanialsze warjacje, najświetniejsze sola na temat czarodziejskiego zdania: — Będę bogata! — będę miała tysiąc franków miesięcznie na tualetę. — Będę miała powóz!...
O dziecku mówi się już tylko poto, aby się zastanowić w jakim konwikcie je umieścić.
DRUGI OKRES. — No i cóż, mój drogi, co słychać z twoim interesem? — Jak właściwie idzie ten interes? — Ten interes, który miał mi dać powóz, itd.? — Już chyba czas, żeby ten twój interes wydał owoce!... Kiedyż się skończy ten interes? — Długo jakoś ciągnie się ten twój interes. — Kiedyż będzie wreszcie co z tego interesu? — Czy akcje idą w górę? — Jesteś doprawdy jedyny do wynajdywania interesów, które się nigdy nie kończą.
Pewnego dnia, zada ci pytanie: — Czy wogóle istnieje ten interes?
Jeżeli, po upływie ośmiu lub dziesięciu miesięcy, zaczniesz mówić o interesie, odpowiada:
— Ach, ten interes!... Więc, doprawdy, jest jaki interes?
Ta kobieta, którą miałeś za głupią, roztacza skarby inteligencji, gdy chodzi o wydrwienie ciebie. W tym okresie, ilekroć mowa jest o tobie, Karolina zachowuje kompromitujące milczenie. W ogólności, o mężczyznach wyraża się raczej źle: — Mężczyźni są zupełnie inni niż się wydają: poznaje się ich dopiero w pożyciu. — Małżeństwo ma swoje dobre i złe strony. — Mężczyźni nie umieją nic doprowadzić do końca.
TRZECI OKRES. — Katastrofa. — Wspaniałe przedsiębiorstwo, które miało dać pięć za jeden, w którem brali udział ludzie
Strona:PL Balzac - Małe niedole pożycia małżeńskiego.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.